|
Dariusz Stola: "Nadzieja i Zaglada"
- Recenzja
Ignacy Schwarzbart -- zydowski przedstawiciel w Radzie Narodowej RP (1940--1945)"
Warszawa: Komitet badania Polonii PAN, 1995,
s. 380. Bibl., indeks, summary
Podstawa publikacji jest praca doktorska pisana w Instytucie
Historii PAN na seminarium prof. Marcina Kuli. Autor pisze we
wstepie, ze jej tematem jest "dzialalnosc i poglady Ignacego
Schwarzbarta, w latach II wojny swiatowej zydowskiego przed-
stawiciela w Radzie Narodowej RP na obczyznie oraz dyskurs
o sprawach polsko-zydowskich na uchodztwie, w ktorym Schwarzbart
odegral nieposlednia role" (s. 9).
Ksiazka zawiera to, co autor deklaruje, ale jej
zasieg jest znacznie szerszy. Ksiazka ma duze
znaczenie metodologiczne, jest, i chyba jeszcze
jakis czas pozostanie PRACA WZORCOWA. W istocie
jest to pierwsza polska praca, spelniajaca wymogi
naukowe, o stosunkach polsko-zydowskich podczas
II wojny swiatowej.
Zydzi na przestrzeni wielu wiekow stanowili staly, nieodlaczny
element polskiego zycia we wszystkich niemal jego wymiarach, ale
w wiedzy o Polsce i jej przeszlosci Zydzi swieca nieobecnoscia.
Wlasnie piszac te recenzje ogladalem fragment teleturnieju, gdzie
od uczestnikow wymagano szczegolowej wiedzy o historii Polski
w XIX i XX wiekach, np. dokladnej, co do dnia, daty angielskich
gwarancji dla Polski w 1939 r., czy tez nazw nie tylko uzbrojenia,
ale i poszczegolnych czesci szabli. Ukladajacy pytania dokonali
przy okazji duzego wyczynu, eliminujac wszystko, co w jakis
sposob zahaczalo o litere "Z". Pytania ukladali kompetentni
historycy, swiatli ludzie.
Rzecz nie tylko w popularnym programie. Z wielu rozpraw
historycznych moznaby wyciagnac wniosek, ze Zydow w ogole nie
bylo, lub byli gdzies na marginesie, istna quantite negligeable.
Dlaczego? Kazimierz Wierzynski (posadzany czesto o zydowskosc,
choc Zydem nie byl) drwil:
Nie mow o Polakach i Zydach
To pole minowe [...]
Nie wstepuj na pole minowe,
Wylecisz w powietrze. [...] Tak bylo dawniej,
Tak jest teraz
I tak bedzie zawsze
Poki bedziemy pasc sie
na lace zacietrzewionych oslow.
A napisal to w tomiku, ktory nie bez przyczyn zatytulowal
'Sen mara'. Bo stosunki polsko-zydowskie sa wlasnie takim
nocnym strachem.
| Wydaje sie, ze przyczyna wymijania problemow zwiazanych
| ze stosunkami polsko-zydowskimi jest fakt, ze II wojna
| swiatowa oraz Zaglada europejskich Zydow, spowodowaly
| przyslowiowa zmiane paradygmatow, ze to, co w przeswiad-
| czeniu polskiego inteligenta pierwszej polowy wieku bylo
| czyms zupelnie normalnym, moralnym i tkwiacym w paradygmacie
| chrzescijansko-katolickim, stalo sie -- w sposob dla niego
| nieoczekiwany -- nie normalne, nie moralne i nie chrzesci-
| janskie. Stola slusznie pisze, ze dotychczasowa dyskusja
| na tematy polsko-zydowskie
miala niedostatecznie rozbudowana lub instrumentalnie
traktowana podstawe faktograficzna. Punktem wyjscia
zbyt wielu wypowiedzi byly osobiste doswiadczenia
i uprzedzenia, przekonanie o koniecznosci zwalczania
lub obrony jakiejs tezy, nie zas rzeczowa analiza
zrodel (s. 9).
Stola przyklada do rzeczywistosci obie miary. Wczuwa sie
w myslenie owego czasu, ale ocenia przeszlosc jako czlowiek
wspolczesny. Nalezy pod tym wzgledem do nielicznych polskich
historykow, ktorzy zabieg konfrontacji dnia wczorajszego z
dzisiejszym stosuja swiadomie i konsekwentnie; jest to jedna
z duzych zalet pracy.
Podstawowym zrodlem Stoli byla kolekcja Ignacego Schwarzbarta,
blisko 300 teczek, znajdujacych sie w Yad Vashem. "Ten pokazny
zespol jest nieoceniona kopalnia informacji z okresu II wojny
swiatowej i to nie tylko informacji o historii polskich Zydow
lub o stosunkach polsko-zydowskich" (s.14). Czesc teczek
Schwarzbarta, z okresu sprzed upadku Francji, trafila do
warszawskiego Archiwum Akt Nowych z... Moskwy.
Ignacy Izaak Schwarzbart, ur. 1988, absolwent prawa UJ,
adwokat, byl od mlodosci dzialaczem syjonistycznym.
Podczas I wojny swiatowej oficer austriacki; w 1918 r.
nie przyjety jednak do wojska polskiego ze wzgledu na
pochodzenie. Jako redaktor zydowskiego, polsko-jezycz-
nego 'Nowego Dziennika' w Krakowie, reprezentowal ten-
dencje dazaca do porozumienia czy ugody z kazdorazowymi
wladzami polskimi. W wyborach do "mianowanego" sejmu
1938r., bojkotowanego przez wszystkie niezalezne partie
zostal poslem, uczestniczyl w dramatycznym posiedzeniu
sejmu 2 wrzesnia 1939, kiedy to piecioosobowe Kolo Zy-
dowskie, do ktorego nalezal, zlozylo deklaracje, ze
"ludnosc zydowska w Polsce bez zadnych zastrzezen oddaje
sie do dyspozycji Naczelnego Dowodztwa i staje do apelu,
gotowa poniesc wszystkie ofiary, jakich chwila dziejow
wymaga". Dodajmy, ze deklaracje te wysoka izba przyjela
bez aplauzu; Zydzi byli [juz wtedy, podkreslenie __L]
niepozadanym sojusznikiem.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
(Henryk Grynberg nazwal to nawet "teoria trzeciego
wroga"[%], obok Niemcow i Rosjan, bo tak de facto zbyt
czesto pod koniec lat 30-tych "widziano" Zydow, pelno-
prawnych jakby nie bylo obywateli polskich __L)
Juz w tej prezentacji widac desygnaty Schwarzbarta -- przez
piec lat czlonka Rady Narodowej, najpierw we Francji, pozniej
w Anglii. A wiec laczenie polskiego patriotyzmu z przeswiad-
czeniem o beznadziejnosci zydowskiej sytuacji w Polsce
i postulowaniem "zydowskiego domu narodowego" w Palestynie.
Byl jednak przeswiadczony, ze nawet przy spelnieniu tego
postulatu gros zydowskiej populacji nadal zostanie w Polsce,
dlatego dazyl do poprawy sytuacji prawnej i materialnej Zydow
w kraju. W czasie wojny doszla troska o los Zydow i beznadziej-
na walka o ich ratowanie. Zadne deklaracje nie byly w stanie
wzruszyc przesiaknietych antysemityzmem sumien jego oponentow
w polskim Londynie, podobnie jak nic nie przemawialo do sumie-
nia wladz angielskich nie wpuszczajacych Zydow do Palestyny.
A juz zupelnie bezradny byl bohater ksiazki w obliczu Zaglady.
Rowniez uczestnictwo w Radzie Narodowej bylo czyms na pograni-
czu absurdu. Schwarzbart zdawal sobie sprawe przynajmniej
z tego ostatniego. Notuje 30 marca 1941 po jakims spotkaniu
na towarzyskiej plaszczyznie:
Obecni: ludowiec Mikolajczyk, endek Folkierski,
pepesowiec Ciolkosz, oenerowiec Jozwiak i ja --
Zyd. Wino, kanapki, polityka, wspomnienia, no
i oczywiscie sprawa zydowska. Sprawa polsko-
zydowska bylaby pewnie zalatwiona, gdyby nie
bylo Zydow (s. 11).
Czy wiec wszystko, nawet po klesce wrzesniowej, szlo po staremu,
utartym torem polityki polskiej, zakladajacym ze Polska jest
panstwem Polakow? I tak i nie.
W Londynie wszechwladnie rzadzil gen. Sikorski, dazacy do zmiany
uklady sprzed 1939 r. Glownie pod naciskiem Sikorskiego, ale
i pod wplywem londynskiej a nie warszawskiej atmosfery, wszyscy
wymienieni jednak spotykali sie w salonach. Pominmy Ciolkosza,
jego PPS nie splamila sie antysemityzmem, ale polska klasa
polityczne na emigracji potrzebowala Zydow, chocby dlatego
by zmyc odium lat poprzedzajacych wrzesien i zblizenia
ideologicznego z nazizmem.
Rzecz nie tylko w kanapie i kanapkach. Schwarzbart, a nieco
pozniej bardziej, z racji dramatycznej smierci znany Szmul
Zygielbojm byli czlonkami namiastki parlamentu. Jak Stola
slusznie stwierdza uznano zasade udzialu grup etnicznie
niepolskich w owczesnej strukturze panstwa. Innymi slowy,
stanowilo to uznanie praw mniejszosci do wplywania na sprawy
panstwa, co nie bylo oczywiste dla prawicy narodowej (s. 47).
[Jednakze] Zydzi mieli swego przedstawiciela tylko w jednej
z trzech instytucji, skladajacej sie na Jednosc Narodowa -- rzad,
Rada i polityczne organizacje w kraju -- i to w najslabszej w nich
-- w "deliberujacej" Radzie (s. 43). Zydzi w niepodleglej Polsce
zawsze mieli jakas reprezentacje w parlamencie, trudno jednak
mowic, by do 1939 r. mieli wplyw na sprawy panstwa,
emigracyjny uklad stanowil wiec, mimo
wszystkich ograniczen, jakies novum.
Bylo ono trudne do przelkniecia nie tylko dla owej
"prawicy narodowej", ale i dla gen. Roweckiego, ktory
z kraju protestowal przeciwko nadmiernej, jego zdaniem,
sympatii gen. Sikorskiego dla Zydow. A kontynuacja byly
opcje polityczne, ktore, choc ulegly zlagodzeniu, to
jednak byly kontynuacja wczesniejszych, juz uksztal-
to wanych. Udzial endecji i ONR w strukturach wladzy
w Londynie skutecznie hamowal emancypacyjne dazenia
wyrazane przez Sikorskiego, Ciolkosza, Belonskiego,
a rowniez, godzi sie zaznaczyc, jako ze o tym rzadko
sie pisze, Stanislawa Mikolajczyka.
Mysle, ze powyzsze cytaty stanowia w gruncie rzeczy centralne
tezy dysertacji. Ponadto mozna w nich dostrzec manifestacje
metody badawczej Stoli w krytyce materialu dokumentacyjnego.
A wiec wychodzac ze szczegolu, biogramu Schwarzbarta, bada on
zjawiska coraz bardziej ogolne. I jeszcze jedno, moze najbardziej
wyrozniajace autora: nie ulega on naciskowi przyjetych sadow
i stereotypow, watpi we wszystkie uogolnienia, o ile nie zostana
potwierdzone materialem i analiza. Dla przykladu: po dzis nie
tylko politycy prawicy nacjonalistycznej ale i niektorzy
historycy usprawiedliwiaja antysemityzm, nie gasnacy nawet
w obliczu Zaglady, eksponujac pozytywny stosunek Zydow do
wkraczajacych 17 wrzesnia 1939 na tereny RP wojsk sowieckich.
[n.b. z mitem tym szczegolowo rozprawia sie Jan Tomasz Gross,
detale w przypisie ponizej __L]
Autorzy ci co najwyzej znajduja usprawiedliwienie dla Zydow
w tym, ze wejscie ZSSR na teren wschodnich wojewodztw uchylalo
bezposrednie niebezpieczenstwo zwiazane z okupacja niemiecka.
| Stola patrzy trzezwiej. Nie wchodzi w drastyczne szczegoly
| dziejow II Rzeczypospolitej, ale wie, ze rzady polskie zle
| zapisaly sie w pamieci spoleczenstwa zydowskiego, ze poste-
| powanie owych rzadow rodzilo tendecje irredentystyczne, wie
| rowniez, ze Zydzi co najmniej na rowni w Polakami, byli
| ofiarami sowieckich aresztow i deportacji.
Autor wie rowniez, ze wladze sowieckie zaofiarowaly mniejszos-
ciom narodowym, to czego im odmawiano w Polsce: zrownanie, moze
trudno mowic o prawach, co ZROWNANIE W BEZPRAWIU[*], co wcale
nie bylo sprawa blaha. Stola porusza mnostwo spraw, bo mnostwo
ich znalazlo odzwierciedlenie w papierach jego bohatera. Wszystko
przepuszcza przez filtr analizy erudycyjno-komparatystycznej.
Ta wielosc watkow uniemozliwia streszczenie w ramach krotkiej
recenzji. Stola nie cofnal sie przed poruszeniem spraw bedacych
dotad tabu, jak na przyklad antysemityzmu w KG AK, czy wrecz
paranoicznego antysemityzmu w wojsku, zarowno w Anglii, jak
i w II Korpusie. Zacytujmy wypowiedz pepesowskiego przedstawi-
ciela w Radzie, Jozefa Belonskiego:
Belonski przytoczyl Radzie szereg przykladow; wyrazy
radosci z dziela Hitlera, napis "bij zyda", grozby.
``Gdybym ja byl zydem, w takiej armii bym nie zostal
24 godzin [...] hipoteka naszej swiadomosci jest juz
dosc obciazona, czas zawrocic ze zlej drogi [...]
armie trzeba uzdrowic'' (s. 228).
W istocie Stola przy okazji dyskwalifikuje wiele publikacji,
w tym rowniez o pretensjach naukowych, malujacych sielankowy obraz
stosunku Podziemia do Zydow czy tez przemilczajacych antysemityzm
w armii. Niemniej jednak przyjecie ksiazki bylo pozytywne, Autor
nawet dostal wyroznienia. Watpie, by "przedwojenny katolik
przestal pisac skarge na Pana Boga" (ks. Jan Twardowski), ale
jednak w masie swej w spoleczenstwie nastepuje przewartosciowanie
przeszlosci. Ksiazka Dariusza Stoli jest jednym z bardziej
wyrazistych tego przejawow.
_____________________ __________________________ Jozef Lewandowski
[przypisy wlasne __L]
Jan Tomasz Gross "Ja za takie oswobodzenie im dziekuje, i prosze
ich zeby to byl ostatni raz" [w:] "Upiorna Dekada: trzy eseje
o stereotypach na temat Zydow, Polakow, Niemcow i komunistow
1939-1948"; Krakow 1998; Universitas, s. 120, ISBN 8370528708.
Urywek dostepny na www traktuje akurat nie o tym micie:
http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/plus_minus_981003/plus_minus_a_2.html
[%] wziete z eseju "Odwrotna strona dialogu" s. 232-233 [w:]
"Prawda Nieartystyczna" (zbior esei), PIW 1994. Komentarz
odnosnie homilii prymasa Jozefa Glempa 26 VIII 1989 r.:
[...] homilia czestochowska ma kilka rozdzialow. Jeden nosi
tytul "Dialog z Niemcami", a drugi --zaraz po nim-- "Dialog
z Zydami". [...] postulujac przyjazn miedzy wyznaniami
i narodami, Prymas Polski powiedzial: "Coz moze byc dla nas
cenniejszego niz umacnianie takiej przyjazni i z Niemcami,
i z Rosjanami i z Zydami." Znow to samo sugestywne zestawienie.
Nie teoria dwoch wrogow, lecz trzech. Teraz, po holocauscie.
[...] Nie pamietam ani jednej wojny polsko- zydowskiej (juz
predzej polsko-polska wojne pamietam), ani jednej inwazji, ani
okupacji. Ani Polacy Zydom, ani Zydzi Polakom nie urzadzili
Oswiecimia ani Katynia. Kto kogo napadl? Kto komu co zburzyl?
Co spalil? Kto zada reparacji? Co za pojednanie? Andrzej
Szczypiorski pamieta, ze "w 1948 roku Zyd z Urzedu Bezpieczen-
stwa 'lal po mordzie' oficera AK i krzyczal: 'ty faszystowski
agencie!'". Rowniez Polak z Urzedu Bezpieczenstwa "lal po
mordzie" oficera AK, ale pamieta sie Zyda. Te pierwsze
dziesiec lat wladzy komunistycznej to byl jedyny okres w
historii Polski, gdy Zydzi byli calkowicie rownouprawnieni
z Polakami [rowniez w BEZPRAWIU __L] i tego wlasnie im
Polacy nie moga zapomniec."''
[*] W beletrystycznej ale opartej na materialach historycznych
ksiazce Henryka Grynberga "Drohobycz, Drohobycz" [Warszawa,
WAB, 1997] owo "zrownanie w bezprawiu" wyrazone jest naste-
pujaco: "[...] U nas jewriej, nie jewriej, odin chuj, mowili
Sowieci, a Zydzi z zachwytem sluchali, bo jeszcze nigdy nie
doswiadczyli takiej rownosci. A antysemici nie mogli nam
tego wybaczyc, bo oni najbardziej nienawidza rownosci
z Zydami." (s. 28)
|