hof0.gif (33421 bytes)
Historia

Pogromy Żydów w Galicji Wschodniej latem 1941 roku
,,Haniebne czyny będą pomszczone"
Gabriele Lesser

Gdy 22 czerwca 1941 r. Niemcy zaatakowały ZSRR, w Galicji Wschodniej żyło około 540 tys. Żydów. Na pomoc ze strony chrześcijańskich sąsiadów - z nielicznymi wyjątkami - wschodniogalicyjscy Żydzi nie mogli liczyć.

Wręcz przeciwnie: bezpośrednio po wkroczeniu wojsk niemieckich, a czasem jeszcze przed ich przybyciem, zarówno Polacy, jak i Ukraińcy dopuszczali się aktów agresji wobec Żydów. Tylko w czerwcu i lipcu 1941 doszło w Galicji Wschodniej do 35 pogromów - największego we Lwowie, 20 w miasteczkach, a 14 we wsiach. Na terenie całej wschodniej Polski doszło do co najmniej 58 pogromów. W dwóch pierwszych miesiącach okupacji Polski wschodniej co najmniej 10 tys. Żydów straciło życie w pogromach.
TRUDNA RECEPCJA
W historycznej pamięci Polaków i Ukraińców ten fakt kolaboracji z Niemcami zatarł się prawie całkowicie. Zaraz po wojnie przeprowadzono wprawdzie liczne procesy o kolaborację, jednak wykorzystywano je głównie do likwidacji przeciwników politycznych, zyskały więc one reputację stalinowskich. Powrót z ZSRR ocalałych Żydów po 1945 r. wzmocnił jeszcze stereotyp "żydokomuny". W 1941 r. zbrodnie popełnione w Galicji Wschodniej przez NKWD stały się pretekstem do pogromów. Po wojnie zaś kolejne zbrodnie NKWD - np. wymienione już "procesy stalinowskie" - zostały w wyniku dziwnej żonglerki liczbowej uznane za "żydowskie". W ten sposób Polacy i Ukraińcy poczuli się zwolnieni z obowiązku rozliczenia się z własnych win.
Dopiero w połowie 2000 r., wraz z publikacją książki Jana Tomasza Grossa ,,Sąsiedzi", rozpoczęła się intensywna debata o uwikłaniu Polaków w zbrodnie hitlerowskie. O ile jednak w Polsce temat stosunków polsko-żydowskich obecny jest na forum publicznym od początku lat 80. (co zaowocowało m. in.  zmianą treści tablic pamiątkowych w Oświęcimiu: figurują dziś na nich Żydzi, a nie tylko "obywatele Polski i innych państw"), o tyle na Ukrainie dyskusję taką podjęto dopiero na początku lat 90. A napisów na pomnikach nie zmieniono do dziś; przykładem kijowski pomnik ofiar z Babiego Jaru, gdzie niemieckie Einsatzkommando rozstrzelało w 1941 r. 34 tys. Żydów. Tablica informuje tylko o "obywatelach Kijowa i jeńcach wojennych", którzy w tym miejscu "zostali rozstrzelani przez niemiecko-faszystowskich najeźdźców". Drugi pomnik - mniejszy i niełatwy do znalezienia, zbudowany w formie menory - opatrzony jest tabliczką z brązu z napisem: "50 rocznica zdarzeń w Babim Jarze". O tym, ku czyjej pamięci został postawiony, wie jedynie ten, komu nieobca jest historia tego miejsca.
Źródłem konfrontacji Ukraińców z czarnymi kartami ich historii była do tej pory przede wszystkim historiografia zachodnioeuropejska. Na Ukrainie odrzucano ją jednak ze względu na jej "antyukraiński" charakter. Z podobną reakcją spotykamy się również ze strony ukraińskiej historiografii na wychodźstwie, w której często ignoruje się problematykę udziału ludności ukraińskiej w Holocauście.
"AKCJA WIĘZIENNA"
I "DNI PETLURY"
Od 22 czerwca Armia Czerwona w panice uciekała z okupowanych od 1939 r. terenów Polski. Z powodu braku środków transportu do ewakuacji więźniów politycznych, NKWD rozstrzeliwała ich. W piwnicach i podwórzach więzień, w okolicznych lasach i na cmentarzach pozostały tysiące ofiar, częściowo prowizorycznie tylko zagrzebanych w zbiorowych mogiłach, częściowo porozrywanych seriami karabinów maszynowych lub okaleczonych w wyniku tortur. W co najmniej 22 miejscowościach Galicji Wschodniej wkraczające oddziały Wehrmachtu odkryły zwłoki byłych więźniów NKWD.
Ukraińcy, którzy witali Niemców jako wyzwolicieli od radzieckich ciemięzców, przepełnieni byli bólem i złością. Właściwi sprawcy dawno uciekli, więc rozwścieczony tłum mścił się na Żydach. Zarzucano im, że są współwinni mordów, bo współpracowali z Sowietami w czasie okupacji.
We Lwowie, gdzie w czterech więzieniach znaleziono liczne zwłoki, w tym kobiet i dzieci, ludność dokonała największego pogromu w Galicji Wschodniej. Jednostki propagandowe Wehrmachtu filmowały nie tylko pozostałe po Sowietach góry zwłok, żałobę bliskich czy powszechną radość z przybycia wojsk niemieckich, ale również nieopisaną wściekłość Ukraińców i Polaków w stosunku do Żydów. Ujęcia krwawych pogromów na "bolszewickich Żydach" ukazały się w niemieckich kronikach filmowych, także w Generalnym Gubernatorstwie.
Zanim oddziały Wehrmachtu dotarły 30 czerwca 1941 r. do Lwowa, członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) utworzyli oddziały milicji i podjęli walkę z uciekającą Armią Czerwoną. Według niektórych relacji 26 czerwca doszło we Lwowie do pierwszych ekscesów skierowanych przeciw Żydom i komunistom. 30 czerwca rozpoczął się, już w obecności wojsk niemieckich, właściwy pogrom. Milicja ukraińska aresztowała żydowskich mężczyzn i maltretując prowadziła do sowieckich więzień. Tam zmuszano ich do wydobywania rozkładających się zwłok ofiar NKWD.
Wielu Żydów zostało przy okazji tej "akcji karnej" pobitych na śmierć lub zastrzelonych. Pierwsze jednostki Wehrmachtu we Lwowie donosiły: "Wśród społeczeństwa panuje szalone rozgoryczenie haniebnymi czynami bolszewików, które zwraca się przeciwko Żydom, którzy współpracowali z bolszewikami". Żołnierze fotografowali i filmowali pogrom. Następnego dnia pojedynczy żołnierze dołączyli do motłochu na ulicach, a rozruchy osiągnęły punkt kulminacyjny. Wreszcie 2 lipca płk Wintergerst, komendant Lwowa, wprowadził "spokój i porządek".
W czasie "akcji więziennej" - jak nazwali ten pogrom żydowscy mieszkańcy Lwowa - straciło życie co najmniej 4 tys. Żydów, a może nawet 7 tys. W tej kwestii zeznania świadków są sprzeczne.
Od 8 lipca 1941 r. lwowskich Żydów obowiązywało noszenie białych opasek z niebieską gwiazdą Dawida. W następnych dniach SS i milicja wymordowała kilkuset Żydów, którzy odważyli się wyjść bez opasek na ulicę. By utrzymać przychylność Ukraińców, Niemcy pozwolili wywiesić na dachu lwowskiego ratusza - obok flagi ze swastyką - niebiesko-żółtą flagę ukraińską. Nowym burmistrzem został mianowany Ukrainiec Polański, rozkazy zaś wydawano w niemieckim i ukraińskim języku "urzędowym".
Zamiast święta narodowego, Ukraińcom zezwolono na obchody rocznicy śmierci Szymona Petlury, ostatniego premiera niezależnej Ukrainy, współtwórcy sojuszu polsko-ukraińskiego z lat 1918-20. Przypisuje się mu odpowiedzialność za liczne pogromy w 1919 r. Petlura został zastrzelony w Paryżu 25 maja 1926 r. przez żydowskiego zamachowca Schwarzbarda. Chcąc skierować zemstę Ukraińców "na Żydach" na właściwe tory, Niemcy zmienili datę rocznicy śmierci Petlury na 25 lipca.
Jeszcze w tym samym dniu wybuchł następny pogrom. Trwał cztery dni i kosztował życie 2 tys. Żydów. O tym, jak mało "spontaniczne" były owe pogromy, świadczą zachowane listy z adresami przyszłych ofiar: większość z zamordowanych należała do żydowskiej inteligencji.
MOGIŁA W ZŁOCZOWIE
Wczesnym rankiem 1 lipca niemieckie czołgi dotarły do miasteczka Złoczów, a wkrótce w ślad za nimi wmaszerowało Sonderkommando 4b grupy operacyjnej C. W starej cytadeli - niedawno jeszcze więzieniu NKWD - mieszkańcy odkryli 649 zwłok: braci, ojców, synów i mężów. Po sprawcach nie było śladu.
Następnego dnia niemiecki komendant miasta nakazał Żydom nosić białe opaski z gwiazdą Dawida, w tym dzieciom od lat sześciu. Członkowie milicji ukraińskiej rozlepili plakaty z informacją, że Żydzi muszą stawić się następnego dnia o ósmej na placu ratuszowym. Kto nie chciał przyjść dobrowolnie, musiał liczyć się z karą śmierci. Szlomo Wołkowicz, 18-letni maturzysta, po ucieczce ze Lwowa zamieszkał w Złoczowie u rodziny wuja, która nie chciała stawić się na placu. Już w godzinę po terminie przyszedł po nich esesman z Ukraińcem. Rodzinę zaprowadzono na dziedziniec cytadeli.
Wołkowicz wspominał: "Także i mnie rozkazano wskoczyć do jamy i wspólnie z innymi, najczęściej starszymi towarzyszami niedoli, wyciągać z niej zwłoki. Wszyscy zmarli mieli w głowie otwory po kulach. Prawdopodobnie Rosjanie przed wycofaniem rozstrzelali ich pojedynczo, układając potem jeden obok drugiego. Na zasypanie zbiorowej mogiły zabrakło im czasu. Miała ona coś około 10 na 10 metrów i była na półtora metra głęboka. Im więcej zwłok wyjmowaliśmy, tym głębiej staliśmy w niej sami. (...) SS-mani stali wokół jamy i od czasu do czasu rozkazywali komuś - szczególnie upodobali sobie mężczyzn z brodami i pejsami - wyjść i upaść na kolana. Z sadystyczną przyjemnością bili swą ofiarę tak długo, aż nieprzytomna padała na ziemię, a oni kopniakami strącali ją znowu do jamy. (...) Tak trwało to cały dzień. Byłem do głębi wstrząśnięty okrucieństwem, z którym później już nigdy więcej się nie spotkałem. Rano miałem jeszcze nadzieję, że stąd wyjdziemy, ale w obliczu tak okrutnych czynów było dla mnie jasne, że ich świadkowie nie mogą pozostać przy życiu".
Wieczorem "rozpoznaliśmy po zachowaniu się Niemców i Ukraińców, że coś przygotowują. (...) Ochotnicy ukraińscy nie mieli wtedy jeszcze żadnej broni (...) ale SS posiadała karabiny maszynowe, które rozpoczęła teraz stawiać na podnóżkach. Ludzi ogarnął nieopanowany strach. Wybuchła panika. (...) Nagle Niemcy dali rozkaz , zaczęły padać strzały, długie nieprzerywane serie strzałów. Kule trafiały otaczających mnie ludzi, którzy jeszcze przed sekundami wznosili modły: >Słuchaj Izraelu, nasz Bóg jest jedynym Bogiem<. Przed nami rozwarło się piekło".
Mordy, prowadzone przez SS i milicję ukraińską, trwały cztery dni. Pod datą 3 lipca 1941 r. w dzienniku bojowym 295. dywizji piechoty znajdujemy wpis: "W Złoczowie sytuacja nieprzyjemna. Ukraińcy dokonują masowych mordów na Żydach i Rosjanach. Żydów rozstrzeliwuje się na ulicach. W cytadeli leży około 900 zwłok Ukraińców pomordowanych przez Rosjan oraz Rosjan i Żydów pomordowanych przez Ukraińców".
Dopiero wtedy komendant miasta zażądał "przywrócenia porządku". Do tej chwili wymordowano 3 tys. Żydów. I tu - podobnie jak we Lwowie - wśród pomordowanych znalazła się prawie cała elita społeczności żydowskiej.
Także w Złoczowie żołnierze Wehrmachtu fotografowali zbrodnie. 8 lipca oficer sztabu 295. dywizji, Helmut Groscurth wysłał oficerowi cenzury w Hanowerze dwa artykuły i 19 zdjęć. Z opublikowanego później w gazetach materiału Groscurth zamówił po 2000 odbitek jako materiał szkoleniowy. Autor drugiego artykułu do ciał rozstrzelanych Ukraińców dodaje wymyślone przez siebie zmasakrowane przez "bolszewicko-żydowskich zbrodniarzy" zwłoki żołnierzy Wehrmachtu. Notka kończy się konkluzją: "Również i te haniebne czyny (Żydów) nie zostaną zapomniane i będą pomszczone".
35 POGROMÓW
Wydarzenia we Lwowie i w Złoczowie nie należały do wyjątków. Do dużego pogromu doszło też od 4 do 11 lipca 1941 r. w Tarnopolu. Zginęło w nim 600 Żydów, ponadto 127 zostało rozstrzelanych przez Sonderkommando 4b SS. W ciągu kolejnych tygodni zamordowano wiele tysięcy żydowskich mieszkańców Tarnopola. Akta niemieckie dokumentują również pogromy w Samborze i Skałacie ("wystąpienia Ukraińców przeciwko Żydom"), w Chrostkowie ("pogrom zainicjowany przez grupy operacyjne"), w Bóbrce ("ekscesy po odnalezieniu 16 ofiar NKWD"), w Drobomilu, Borysławiu, Krzemieńcu.
Wszędzie plądrowano, bito, mordowano. Rozmiar pogromów we wsiach ilustruje zachowana lista gminy żydowskiej w Drohobyczu. Dowodzi ona, że liczba pogromów była przypuszczalnie o wiele wyższa od znanej nam dotychczas z relacji świadków. Poprzeć dokumentami udało się dotąd 35 pogromów w Galicji Wschodniej, względnie 58 w całej wschodniej Polsce. Były to pogromy dokonywane już po wkroczeniu wojsk niemieckich, a sprawcami w przeważającej części byli Ukraińcy, ale również Polacy.
Przyczyną pogromów wydają się być zbrodnie stalinizmu, masakry NKWD, widok niewyobrażalnie zmasakrowanych zwłok w więzieniach, a wreszcie żałoba i podniecana nienawiścią złość. Ale przecieżŻydzi, ofiary pogromów, sprawcami tych masakr nie byli. Czyżby więc skierowane przeciw "żydowsko-bolszewickim zbrodniarzom" pogromy miały być współczesnym wariantem oskarżeń o mordy rytualne?
I rzeczywiście, sporo przemawia za tym, że pogromy w Galicji Wschodniej w 1941 r. nie wybuchały tak spontanicznie, jak mogłoby się wydawać. W przypadku połowy z pogromów w miastach raczej brak wskazówek o poprzedzających je zbrodniach NKWD, w przypadku pogromów na wsiach nie odnotowano ani jednej takiej informacji. Oczywiste też było, że prawdziwi sprawcy uciekli. Tylko w nielicznych przypadkach stracono w samosądach - np. w Żytomierzu - rzeczywistych lub domniemanych sprawców.
Niemiecka i ukraińska propaganda przemilczały również obecność Żydów wśród ofiar NKWD, w tym aktywnych syjonistów, np. przywódców żydowskich ruchów młodzieżowych Haszomer Hacair i Betar, członków Bundu i jego organizacji młodzieżowej Cukunft. Nie wspomniano o zwłokach Leona Wajnsztoka, jednego z redaktorów "Chwili", znalezionych w lwowskim więzieniu przy Zamarstynowskiej. Niemiecki "Völkischer Beobachter" z 6 lipca donosił najpierw, że identyfikacja zwłok jest niemożliwa, a trzy dni później twierdził, że wśród ofiar nie znaleziono ani jednego Żyda.
Istnieją też wskazówki, że usuwano ofiary żydowskie jeszcze przed pozwoleniem na zwiedzanie więzień przez ludność. W Stanisławowie administracja miasta dopuściła do rejestracji wyłącznie chrześcijańskich ofiar NKWD.
Już po pierwszym wkroczeniu Niemców we wrześniu 1939 r. dochodziło do brutalnych ekscesów. W tym czasie akty nienawiści ze strony Ukraińców zwracały się co prawda także przeciw Żydom, ale głównym celem ataków byli Polacy, których obarczano odpowiedzialnością za politykę rządu polskiego wobec mniejszości. Po powtórnym wkroczeniu armii niemieckiej w 1941 r. nienawiść owa przejawiła się w fali pogromów wyłącznie ludności żydowskiej. Zbrodnie NKWD stanowiły zatem tylko pretekst. Głębszych przyczyn pogromów należy upatrywać w tradycji napiętych stosunków ukraińsko-żydowskich i polsko-żydowskich.
INSPIRATORZY I SPRAWCY
Wszystko wskazuje na to, że "spontaniczne akty przemocy" wobec Żydów planowane były na długo przed ich wybuchem. W przypadku Litwy i Łotwy udowodniono planowanie pogromów ze strony niemieckiej, która miała kontakty z miejscowymi organizacjami nacjonalistycznymi. Ich zadaniem było atakowanie uciekających czerwonoarmistów i Żydów w przypadku wkroczenia armii hitlerowskiej.
II oddział Abwehry, odpowiedzialny za kontakty z wychodźcami ze wschodniej Europy, utrzymywał też kontakty z OUN w Niemczech. Możliwe, że podczas analiz bieżącej sytuacji z ludźmi OUN mogły powstać również plany akcji przeciw Żydom. Konkretnych wytycznych nie można dziś udowodnić. Same akcje jednak były przeprowadzane, jak choćby w końcu czerwca 1941 we Lwowie, gdy OUN podjął powstańczą próbę wyzwolenia miasta spod okupacji radzieckiej. Próba nie powiodła się, NKWD stłumiło powstanie. Podobnie było w Sokalu, Buczaczu, Samborze, Podhajcach i pod Monasterzyskami. Czy zadaniem podziemnych grup OUN miało być nie tylko ostrzeliwanie wycofujących się jednostek Armii Czerwonej, lecz również wywołanie pogromów? Jeżeli uwzględni się fakt, że powstania i pogromy wybuchały w tym samym czasie, jest to prawdopodobne, ale - zaznaczmy - jeszcze nie do udowodnienia.
"Program wojenny" OUN był rzeczywiście zbliżony do programu niemieckich grup operacyjnych. Dyrektywy OUN dotyczące traktowania mniejszości brzmiały: "W czasie walki należy zgładzić przede wszystkim tych, którzy bronią radzieckiego reżimu; przesiedlenia na ich tereny, wyniszczenia głównej części inteligencji". Także ulotki OUN z pierwszych tygodni wojny są tego świadectwem: "Także i teraz nie rzucajcie broni! Weź ją w swoje ręce! Zniszcz wroga. (...) Narodzie! Wiedz! Moskwa, Polska, Węgry, Żydostwo - oto twoi wrogowie. Zniszcz ich!".
W piśmie z 25 czerwca 1941 r. Jarosław Stećko - szef rządu proklamowanej kilka dni później Republiki Ukraińskiej - zwrócił się do Stepana Bandery (przywódcy radykalnej frakcji OUN - OUN-B): "Stworzymy milicję, która pomoże w usunięciu Żydów". Rzeczywiście w tym okresie na terenie Galicji Wschodniej tworzono oddziały ukraińskiej milicji. Nie wszystkie z nich wzięły udział w pogromach. Jednostką siejącą terror była utworzona wiosną 1941 służba bezpieczeństwa OUN (OUN-Służba Bezpieki). Niewielką ilość śladów inscenizowania pogromów w Galicji Wschodniej może wyjaśniać rozkaz Reinharda Heydricha, wysłany na dzień przed zdobyciem Lwowa do dowódców grup operacyjnych: "Nawiązując do moich wypowiedzi z 17 czerwca w Berlinie przypominam: dążeniom kręgów antykomunistycznych i antyżydowskich do dokonania przez nich czystek na przewidzianych do okupacji terenach nie należy stawiać przeszkód. Wręcz przeciwnie, należy je, oczywiście bez pozostawiania śladów, wywoływać, intensyfikować, a także, o ile to konieczne, nadawać im właściwy kierunek, by uniemożliwić owym miejscowym >grupom Selbstschutzu< późniejsze powoływanie się na czyjeś zarządzenia lub czynione obietnice polityczne".
Sonderkommando 4b wkroczyło do Lwowa przed innymi grupami operacyjnymi, a następnie skierowało się na Złoczów i Tarnopol. We wszystkich trzech miastach doszło do dużych pogromów. Jakkolwiek jednostka ta należała do osobowo najmniej licznych i zameldowała stosunkowo niewielką liczbę egzekucji, z jej inicjatywy dokonano potwornych masakr. Udokumentowane zostały one w raportach sytuacyjnych. I tak pod datą 11 lipca 1941 r. notuje się lapidarnie, że grupa dokonała w Tarnopolu egzekucji 127 osób i "zainspirowała" wymordowanie 600 Żydów.
O tym, że również w Wehrmachcie już wcześniej przemyśliwano sprawę pogromów, które miałyby zostać wywołane w Galicji Wschodniej, wynika z zeznania złożonego w listopadzie 1945 przez Erwina Lahousena, świadka w procesie norymberskim. Lahousen zeznał, że szef naczelnego dowództwa Wehrmachtu, Keitel, zlecił Canarisowi (szefowi Abwehry) "wywołanie na galicyjskiej Ukrainie ruchów powstańczych, których celem powinna stać się eksterminacja Żydów i Polaków". Krótko po tym minister spraw zagranicznych, Ribbentrop, miał wyjaśnić Canarisowi powtórnie, że należy "tak zainscenizować powstanie lub ruch powstańczy, by spalić wszystkie zagrody Polaków i zatłuc na śmierć wszystkich Żydów".
22 czerwca granicę niemiecko-sowiecką wspólnie z Wehrmachtem przekroczyły dwa ukraińskie bataliony "Roland" i "Nachtigall". We Lwowie żołnierze "Nachtigall" wzięli udział w mordowaniu Żydów w więzieniu Brygidki. Batalion przyniósł ze sobą lub już wcześniej rozprowadził listy przedstawicieli żydowskich i polskich elit. Listy te kilka miesięcy przed wprowadzeniem w życie planu "Barbarossa" ułożyli w Krakowie Jarosław Stećko, Stepan Bandera i Roman Czuchewicz. Tylko obecność takich list wyjaśnia, dlaczego w tych pierwszych, rzekomo "spontanicznych", masakrach stracili życie przede wszystkim członkowie żydowskiej inteligencji. Także grupy operacyjne SS dokonały z pomocą owych list w pierwszej kolejności mordów na inteligencji żydowskiej Brodów, Tarnopola, Złoczowa, Sokalu, Rudek i innych miast.
OPÓR
W pierwszych miesiącach niemieckiej okupacji większość Żydów została tak zaskoczona nagłą falą terroru, że o zorganizowanym oporze nie było mowy. W ciągu trwającego 21 miesięcy sojuszu z Rzeszą w ZSRR nie informowano w ogóle o zbrodniach, dokonywanych w okupowanej przez Niemców Polsce. Informacje o szykanach, żółtej "gwieździe żydowskiej" lub opasce z gwiazdą Dawida, o gettach i rozstrzeliwaniach docierały tylko wraz z uciekinierami z GG lub w listach. Jednak w obliczu terroru radzieckiego "żydowska polityka" nazistów wydawała się być złem niewiele różniącym się od tego, jakie spotykało Żydów ze strony Sowietów.
Badacze ruchu oporu na okupowanych terenach Europy Wschodniej mają przed sobą jeszcze dużo pracy. Do końca lat 80. większość archiwów ,,bloku" wschodniego była zamknięta. Do tego należy dodać trudną sytuację źródłową: większość Żydów, biorących udział w ruchu oporu zginęła. Rzadko mieli możliwość prowadzenia dzienników, a jeszcze rzadziej znajdowały one drogę do archiwum.
Walka o przetrwanie musiała mieć jednak dramatyczny przebieg: kiedy rozwiały się wątpliwości co do intencji nazistów, tysiące ludzi uciekało do lasów, próbowało wśród lodu, śniegu i zimna utrzymać przy życiu swoje rodziny, dołączało do oddziałów partyzanckich. Niemal we wszystkich gettach w l. 1942-43 wybuchały powstania. W Kołomyi i Stanisławowie hitlerowcy musieli spalić całe getto, aby zmusić mieszkańców do poddania się. Walka o likwidację gett w Drohobyczu i Borysławiu trwała ponad miesiąc, a w Brodach i Buczaczu wiele dni.
Dla Żydów problemem był nie tylko brak broni, lecz i antysemickie nastawienie chrześcijańskich sąsiadów. Nie pomagały nawet pieniądze: często brano je, by potem i tak zdradzić Żydów. Szczególnie dramatyczny okazał się los jednej z grup oporu z lwowskiego getta. Przez wiele tygodni mężczyźni, pod dowództwem piszącego w jidysz poety Jankiela Szudricha zbierali broń i przygotowywali się do walki partyzanckiej w lesie. Wreszcie znaleźli dwóch chrześcijan, którzy za 20 tys. złotych mieli przeprowadzić ich do lasu w okolicy Brodów. Już w Brodach, po udanej ucieczce okazało się, iż zostali zdradzeni - SS rozstrzelało całą grupę.
Także las nie dawał bezpieczeństwa. W gruncie rzeczy dla większości Żydów, wywodzących się przecież z miast, myśl o próbie przeżycia w lesie wydawała się groteskowa, tym bardziej, że lasy były miejscem obozowania polskich i ukraińskich grup oporu, a od nich Żydzi niczego dobrego spodziewać się nie mogli. Jako przykład podać tu można telegram, nadany przez generała Grota-Roweckiego 25 września 1941 r. Komendant AK pismo to skierował do rządu w Londynie w trzy miesiące po rozpoczęciu "Barbarossy", a więc po pierwszej fali pogromów w Galicji Wschodniej: "Melduję, że wszystkie oświadczenia i posunięcia Rządu i członków Rady Narodowej dotyczące Żydów w Polsce wywołują w Kraju jak najgorsze wrażenie i ułatwiają propagandę Rządowi nieprzychylną lub wrogą. Tak było z >Dniem Żydostwa< i przemówieniem Schwarcbarta, nominacją Libermana i życzeniami na żydowski nowy rok. Proszę przyjąć jako fakt zupełnie realny, że przygniatająca większość kraju jest nastawiona antysemicko. Nawet socjaliści nie są tu wyjątkiem. Różnice dotyczą tylko taktyki postępowania. (...) Postulat emigracji jako rozwiązanie problemu żydowskiego jest (...) dla wszystkich równie oczywisty, jak na przykład konieczność usunięcia z kraju Niemców. (...) Antysemityzm jest obecnie postawą szeroko rozpowszechnioną".
Podobne nastroje panowały wśród Ukraińców. Latem 1943 partyzanci z Ukraińskiej Armii Powstańczej (UPA) rozlepiali na ścianach domów plakaty, informując społeczeństwo o rozpoczęciu bezlitosnej walki "przeciwko polskim chłopom, rosyjskim partyzantom i ich sprzymierzeńcom - Żydom". UPA zamierzała "oczyścić lasy i wsie z obcego elementu". Ucieczka do lasu była więc równie niebezpieczna jak zostanie w mieście. Walka oznaczała natomiast najczęściej śmierć; pomimo to wielu ją podjęło, a niektórzy przeżyli.
POMOC
W końcu 1942 r. polski rząd w Londynie wydał polecenie założenia w Warszawie Rady Pomocy Żydom. We Lwowie Radzie, znanej pod nazwą "Żegota", przewodniczyła Władysława Choms. Otrzymała ona poparcie członków Polskiego Stronnictwa Ludowego, Stronnictwa Demokratycznego, zakonnic z rozmaitych zakonów i wielu ludzi pragnących pomóc Żydom. Także liczni Żydzi dołączali do szeregów "Żegoty", przejmując funkcje kurierów lub wystawiając fałszywe dokumenty. Ponieważ nie tylko w przypadku Choms, ale i całej Rady, a także ratowanych Żydów zagrożeniem byli szantażyści i zdrajcy (szmalcownicy), AK przejęła zadanie ochrony "Żegoty": piętnowała "szmalcowników", stawiała przed sądem, niektórych rozstrzeliwała.
W 1941 r. Żydzi nie mogli jeszcze w zasadzie liczyć na pomoc ze strony ludności chrześcijańskiej. Jeżeli już udało się zażegnać pogrom, to najczęściej za sprawą wojsk węgierskich, wspierających Wehrmacht. Węgrzy surowo traktowali każdą próbę terroru wobec ludności żydowskiej ze strony ukraińskiej milicji. W niektórych miejscowościach, jak Kołomyja i w okręgu Niezwiska, pogromy odbyły się jeszcze przed dotarciem oddziałów węgierskich. Natomiast w zdobytym przez nich Stanisławowie udało im się rozbroić przygotowaną do pogromu milicję.
Zwrotu o 180 stopni dokonał w ciągu trwania okupacji niemieckiej arcybiskup lwowski i metropolita kościoła greckokatolickiego Andriej Szeptycki. Chociaż jeszcze w czerwcu 1941 pochwalał on wejście wojsk hitlerowskich do ZSRR, błogosławiąc proniemieckiemu rządowi Stećki, wkrótce stało się dla niego jasne, że Hitler nie pozwoli Ukraińcom na niezależne państwo. Pogromy na Żydach i egzekucje wstrząsnęły nim tak głęboko, że opublikował liczne listy pasterskie, apelując do wiernych: "Nie zabijaj!". Szeptycki polecił klasztorom udzielać Żydom pomocy. Sam w czasie pogromów przyjął pod swój dach kilku Żydów, w tym jednego z lwowskich rabinów. Metropolita napisał też do papieża długi list, w którym opisywał codzienne mordy na ulicach i ostrzegał przed moralnym zdziczeniem. Wysłał także list protestacyjny do Himmlera. Próbował nakłonić prezesa polskiej Głównej Rady Opiekuńczej Adama Ronikiera do ułożenia wspólnie z nim, z krakowskim arcybiskupem Sapiehą oraz z Wincentym Witosem orędzia do Polaków i Ukraińców. Jego propozycję Polacy jednak odrzucili.
Oprócz form zorganizowanych istniała też pomoc ze strony pojedynczych osób, ale należała ona do rzadkości. Spośród wszystkich żyjących w Galicji Wschodniej Żydów udało się przeżyć tylko 10-15 tys. osób, czyli 2-3 proc. przedwojennej społeczności.

To Niemcy, prowadzący Rassen- und Vernichtungskrieg, ponoszą winę za II wojnę światową i Holocaust. Niemcy też zainicjowali większość pogromów antyżydowskich, dokonanych w Galicji przy udziale ludności ukraińskiej i polskiej latem 1941. Powstaje jednak pytanie, dlaczego Polacy i Ukraińcy tak zemścili się na Żydach, a nie na właściwych mordercach ich bliskich? Dlaczego przejęli nazistowski stereotyp o "żydowsko-bolszewickich zbrodniarzach"?
Gabriele Lesser

Autorka (ur. 1960) jest niemieckim historykiem i politologiem - opublikowała m.in. w Niemczech książkę o historii Uniwersytetu Jagiellońskiego podczas okupacji. W latach 80. współpracowała z polskimi środowiskami opozycyjnymi. Od 1996 r. mieszka w Polsce jako korespondentka prasy niemieckiej. Tekst jest skróconą wersją artykułu, który ukaże się wkrótce w pracy zbiorowej "Tematy polsko-ukraińskie", w serii pod redakcją Roberta Traby (Biblioteka Borussii, Olsztyn).

 

Tygodnik Powszechny