Platforma dialogu polsko-żydowskiego
 
 
 

Wspólne dziedzictwo

Rabin David Rosen: Słowa Benedykta XVI o tym, że negowanie Holokaustu i antysemityzm są absolutnie niedopuszczalne w chrześcijaństwie, muszą mocno wybrzmieć podczas jego wizyty w Ziemi Świętej. Rozmawiali: Anna Pawlikowska (Fundacja Kultury Chrześcijańskiej Znak) i Michał Kuźmińsk

Anna Pawlikowska, Michał Kuźmiński: Jest Pan członkiem najważniejszych światowych organizacji zaangażowanych w dialog chrześcijańsko-żydowski. Jak duże znaczenie ma ten dialog?

Rabin David Rosen: Zależy komu zadamy to pytanie. Dla chrześcijan cele dialogu są inne niż dla żydów. Owszem, istnieją dążenia zbieżne, ale występują też znaczące różnice.

Dla mnie, żyda, celem dialogu jest przede wszystkim zwalczanie uprzedzeń i fanatyzmu. By być bezpiecznym, trzeba dać się poznać. Żeby dać się poznać, trzeba też poznawać. Dlatego dialog jest potrzebny żydom przede wszystkim we własnym interesie.

Poza tym dzielimy z chrześcijanami to samo dziedzictwo i te same wartości. Jeśli się uznaje godność osoby ludzkiej, świętość życia, wartość rodziny, pokoju, sprawiedliwości, odpowiedzialności za swoje środowisko – jest się zobowiązanym do współpracy z tymi, którzy te przekonania podzielają. Tak więc dialog ma służyć obronie i propagowaniu wspólnych wartości.

Wreszcie, coraz więcej żydów jest już świadomych (choć wymaga to jeszcze czasu) faktu, z którego chrześcijanie wciąż niewystarczająco zdają sobie sprawę, że nasza szczególna więź zakorzeniona jest we wspólnej czci dla Biblii. Dzielimy nie tylko historię ludzką, ale też Boską, co rodzi odpowiedzialność za nasze wzajemne relacje. Nie jest to sytuacja symetryczna, bo i relacje są pod tym względem różne, ale to buduje świadomość, że mamy wobec siebie obowiązki.

Dodałbym też, że relacje międzyreligijne są doświadczeniem religijnym. Doświadczamy obecności Boga ponad nami wszystkimi, będąc stworzonymi na Boże podobieństwo. A im bardziej widzi się w drugim człowieku kogoś stworzonego na Boże podobieństwo, tym bardziej doświadcza się Bożej obecności.

Benedykt XVI powiedział jednak, że z perspektywy katolickiej nie istnieje dialog międzyreligijny. Owszem, możemy mówić o dialogu kultur, ale nie religii.

Zależy, co miał na myśli i czy obejmowało to również judaizm. Na podstawie wielu wypowiedzi, choćby treści deklaracji „Dominus Iesus", których jest autorem, można sądzić, że relacji z judaizmem nie traktuje jako stosunków z inną religią. Postrzega je jako odniesienie chrześcijaństwa do jego własnych korzeni. A więc wspomniana wypowiedź raczej nie odnosi się do relacji Kościoła z judaizmem.

Jeśli nawet miałby to być dialog tylko kulturowy, nie stoi to w sprzeczności z punktami dialogu, które wymieniłem. Jeśli Papież – odnosząc się np. do dialogu z islamem – chce powiedzieć, że nie można prowadzić dialogu, który w relacji z innymi otworzyłby nas na możliwość zmiany, to nie znaczy jeszcze, że nie można podzielać wspólnych wartości, zwalczać uprzedzeń i pokonywać ignorancji.

Być może więc według Benedykta XVI każdy dialog sprowadza się do dialogu kulturowego.

W judaizmie nie ma nadrzędnego zwierzchnictwa, hierarchii, które są charakterystyczne dla Kościóła katolickiego. Jakim w tej sytuacji Kościół jest partnerem?

Kościół to nie tylko struktura hierarchiczna. Kościół to także kościoły lokalne i wierni. Z katolickiej perspektywy są więc różne rodzaje dialogu. Ale to prawda, że na czele Kościoła stoi władza hierarchiczna. Do pewnego stopnia podobnie jest w judaizmie ortodoksyjnym. Ale najprostsza odpowiedź brzmi: zależnie od instytucji powinno się prowadzić dialog na kilku poziomach: hierarchicznym, narodowym, oddolnym – wszystko to stanowi różne, ale komplementarne rodzaje relacji.

Który z tych poziomów jest w oczach żydów najważniejszy?

Mówi się, że gdzie dwóch żydów, tam trzy opinie – wszystko zależy, których żydów to dotyczy i w jakim kontekście.

Trudną sytuacją była sprawa lefebrystycznego bp. Richarda Williamsona, negującego Holokaust. Jak wygląda krajobraz dialogu po Williamsonie?

O wiele lepiej! Williamson dialogowi katolicko-żydowskiemu bardzo się przysłużył. Społeczna reakcja na jego wypowiedzi i na sprawę powrotu Bractwa Piusa X do Kościoła była tak silna, że wzmocniła dialog. I Papież, i Sekretariat Stanu ostatecznie dobrze zareagowali, więc jakość relacji katolicko-żydowskich bardzo się podniosła.

Pojawiło się niebezpieczeństwo, że działania kard. Hoyosa w sprawie przywrócenia Bractwa do Kościoła będą polegać na zamieceniu problemów pod dywan. W efekcie sprawy Williamsona nie tylko on, ale całe Bractwo znalazło się nie pod dywanem, lecz pod lupą. A przecież wystarczy spojrzeć na stronę internetową Bractwa, żeby się przekonać, że problematyczny jest tam nie tylko Williamson.

Ks. Stanisław Musiał, zmarły przed pięciu laty uczestnik dialogu katolicko-żydowskiego w Polsce, jest przykładem postaci, której instytucje kościelnie nie rozumiały. Co robić, by Kościół chciał wysłuchać takich osób?

Nie jestem od dawania rad Kościołowi. Kościół wie, że najważniejsze jest dla niego traktowanie wszystkich z szacunkiem i empatią. Ks. Musiał wyprzedził swój czas. Dziś jego wypowiedzi współbrzmiałyby z głównym nurtem w Kościele. Jak wielokrotnie pokazała historia każdej z religii, prorocy są o krok do przodu, a instytucje doceniają ich słowa dopiero po czasie. Bo instytucje są konserwatywne, działają powoli. Prorocy zaś są wizjonerami, sięgają w przyszłość. To naturalna dla ludzkości dialektyka.

Papież właśnie rozpoczyna podróż do Ziemi Świętej. Co należy uznać za najważniejsze i jakie punkty zapalne mogą się pojawić podczas tej wizyty?

Choć sprawa Williamsona w efekcie przysłużyła się dialogowi chrześcijańsko-żydowskiemu, to w oczach opinii publicznej stanowi istotny kryzys. Ważne więc, by słowa, które Papież wypowiedział 12 lutego na spotkaniu z najważniejszymi organizacjami żydowskimi, zostały wyraźnie usłyszane podczas jego wizyty w Izraelu: że negowanie Holokaustu i antysemityzm są absolutnie niedopuszczalne w chrześcijaństwie.

Siłą Jana Pawła II było korzystanie z symboli. Benedykt XVI ma inny temperament. Jest człowiekiem słowa, autorem dokumentów – a te z natury nie są najlepiej słyszalne. Dlatego musi wykorzystać tę podróż, by jego słowa zostały należycie zrozumiane.

Czy wizyta Benedykta XVI w Izraelu może mieć znaczenie dla dialogu z islamem i z Palestyńczykami?

To dwie różne sprawy. Dialog izraelsko-palestyński rozgrywa się między narodami, nie religiami. Nie spodziewam się też, by wizyta miała znaczenie dla islamu – chyba że stałaby się ważna dla narodu palestyńskiego, bo przełożyłaby się na świadomość świata muzułmańskiego.

Europa, jak się zdaje, odwraca się dziś od religii. Symboliczna była choćby dyskusja o preambule do Konstytucji Europejskiej. Czy fakt, że w dialogu sprzymierzają się ludzie wierzący w Boga, może stanowić opozycję dla laicyzacji Europy?

Ludzie wierzący powinni żyć ze sobą w pokoju niezależnie od okoliczności. Bycie razem jest ważniejsze od bycia w opozycji do kogokolwiek i czegokolwiek. Jeśli wierzący będą współpracować, Europa stanie się lepszym miejscem.

Czasem to ludzie niewierzący zadają wierzącym najtrudniejsze – i najważniejsze – pytania. Jakie widzi Pan szanse wspólnego dialogu chrześcijan i żydów z niewierzącymi?

Trudne pytania są ważne. Natomiast dialog może się toczyć tylko między ludźmi, którzy chcą ze sobą rozmawiać. Nie spodziewam się, by ludzie niezainteresowani religią szukali dialogu z wierzącymi. Nie każde spotkanie jest dialogiem, bo on oznacza, że partnerzy chcą się od siebie nawzajem uczyć.


DAVID ROSEN jest prezesem Międzynarodowego Komitetu Żydowskiego ds. Kontaktów Międzyreligijnych, rabinem, byłym naczelnym rabinem Irlandii.

Tygodnik Powszechny

 
 


Dokumenty i teksty

Myśli

Jan Paweł II - Papież Dialogu

Halina Birenbaum - Człowiek Pojednania 2001