Wiersze sprzed i z czasu potopu
Z przedmowy do mojego hebrajskiego tomiku wierszy i tłumaczeń
Lata „potopu” w Shoah zostawiły we mnie niezliczone wspomnienia, ale nie tylko o okropnościach. Wyniosłam stamtąd ludzkie wartości, miłość do ludzi, do życia, i miłość do wierszy poznanych na krawędzi śmierci; do ich autorów, którzy przez swe utwory dawali nam otuchę i pomagali żyć – pomagali iść na śmierć z poczuciem wiecznej wartości życia.
Wiersze te powstały z największej rozpaczy, ale też z głębi ludzkiego zrozumienia i wzniosłości, jakich doznaje się tylko w chwilach ostatecznych. Takie były wiersze Icchaka Kacenelsona, Władysława Szlengla, Stefanii Ney (Grodzińskiej), Poli Braun i innych, nieznanych autorów. Staram się nieustannie przekazać ich treść i znaczenie swym bliskim oraz młodzieży, której opowiadam o tamtych czasach.
Wiersze te z mojego dzieciństwa z lat Zagłady wracają do mnie niezwykłymi drogami, aż trudno uwierzyć, by mogło się to dziać w rzeczywistości. Wracają chyba po to właśnie, bym je mogła przekazać dalej wraz z moim wzruszeniem i tęsknotą do tych, z którymi je czytałam razem Wtedy.
Przedziwne przypadki sprowadzają też spotkania z towarzyszami losu z tamtych dni. Nazywam je „odkryciami archelogicznymi”. Zwracają wspomnienia przebytych doświadczeń, uwiarygodniają zdarzenia zacierane przez czas - i w tym ich główne znaczenie.
Blumę Babic-Szadur i jej siostrę z getta i obozów, Halinkę Czamarkę-Barman, spotkałam w Izraelu dopiero po 40 latach w szkole w Dniu Pamięci Holocaustu. Ukrywałyśmy się razem w bunkrze na ulicy Miłej 3 w czasie powstania i likwidacji getta warszawskiego. Szłyśmy potem dalej tą samą trasą: Majdanek, Auschwitz, Marsz Smierci - Ravensbruck - Neustadt-Glewe...
. Przypomniałyśmy teraz razem tę całą przeszłość, także przedwojenne piosenki i wiersze z getta, które ja akurat tłumaczyłam wtedy na hebrajski. „Zaraziłam” do nich Blumę i Halinkę swym entuzjazmem, co przyniosło nieoczekiwanie do znalezienia utworów „sprzed potopu” Władysława Szlengla.
O przypadkach znalezienia innych jego wierszy zebranych w książce „Co czytałem umarłym”, przetłumaczonej na hebrajski i opublikowanej przeze mnie w Tel Avivie napisałam szczegółowo w przedmowie do tej książki. I nagle odnalazły się jego następne wiersze.
Bluma i jej mąż odbyli długą podróż po świecie. Halinka, przybrana siostra Blumy, dołączyła się do nich. Odwiedzili, między innymi kuzyna Halinki w Brazylii.
Mosze Papelbaum, wyemigrował z Warszawy, miasta swego urodzenia, jeszcze przed II wojną światową. Ożenił się w Rio De Janeiro z tubylką, założyli rodzinę. Z czasem oddalił się niemal zupełnie od kultury, którą nasiąknął w domu w Polsce.
Spotkanie z Blumą i Halinką obudziło przeszłość z lat młodości, tęsknotę. Zaczęli przypominać także piosenki śpiewane przed wojną - polskie i żydowskie przeboje, popularną piosenką: Dziś panna Ańdzia ma wychodne, Jadziem Panie Zielonka!...”
Bluma zawołała w uniesieniu: „a wiesz, że te słowa napisał Władysław Szlengel, poeta warszawskiego getta, który zginął w czasie powstania w kwietniu 1943 roku?”
Papelbaum ujął głowę w ręce i zapłakał na dźwięk wypowiedzianego nazwiska. Szlengel był jego przyjacielem młodości, kolegą z ławy szkolnej jego brata, Ignaca, zgladzonego w Shoah.
Wyjął z szafy plik pożółkłych gazet i zdięć, dał je Blumie. Zdięcia swego brata ze Szlenglem w przedwojennej Warszawie, z letniska w Otwocku; gazety z lat 1937 – 1939 ( Nasz Przegląd, Szpilki), gdzie publikowano wiersze, satyry i humorestki Szlengla. Przechowywał je w ciągu dziesiątek lat, choć jego brazylijskiej rodzinie one były obce. Teraz te przedwojenne wiersze z pożółkłych, rozpadających się niemal gazet przemówiły nagle, jak proroctwo. Własne doświadczenia i czas dokazały tego na jakże bolesnych faktach!
Bluma przywiozła mi te gazety i zdięcia - skarb z Brazylii: powinnaś je przetłumaczyć, by nie zginęły, by te wiersze poznano w Izraelu! Nie musiała mi o tym napominać. Było to moim wewnętrznym poczuciem obowiązku, celem.
Część wierszy Szlengla odnalazło się w archiwum Emanuela Ringelbluma pod gruzami getta. Kilka wierszy znalazł pewien Polak z Józefowa, gdy rozrąbał stół przyniesiony z getta – niektóre wiersze ludzie odtworzyli z pamięci.
Tak też z wierszami Poli Braun i Stefanii Ney, które występowały razem ze Szlenglem w getcie w kawiarni „Sztuka”. Steafania Ney i Pola Braun występowały również jako śpiewaczki i recytatorki w getcie warszawskim w teatrze Femina.
Pola Braun pisała teksty i komponowała muzykę do swych piosenek, śpiewała je też więźniarkom na konspiracyjnych spotkaniach w obozie na Majdanku. Polę Braun rozstrzelano wraz z 18.500 Zydami w środę, 3 listopada 1943 roku. Miała dwudzieściekilka lat.
Wiersze Szlengla, Ney i Braun opublikowano po wojnie w antologii „Pieśń ujdzie cało”. Komitet żydowski zorganizowany jeszcze w czasie wojny, wydał tę antologię w roku 1947 pod redakcją pisarza i poety Michała Borwicza.
Kilka wierszy Szlengla w gazetach warszawskich sprzed wojny odnalazła w archiwum uniwersytetu w Jerozolimie i przekazała mi badaczka literatury z Tel Avivu, Ruth Szejnfeld. Mnie się udało odnaleźć zapamiętany z getta Obrachunek z Bogiem przez artykuł, który opublikowałam o tym wierszu w gazecie polskiej w Izraelu, Nowiny i Kurier.
Wiersze Płyną okręty i Szukam człowieka przyniosła mi Fira Slańska z Jerozolimy. Zdążyła przepisać je z gazety Nasz przegląd jeszcze w 1939 roku, na krótko przed swoim przyjazdem do Palestyny, przed wybuchem wojny. Fira skontaktowała się ze mną po przeczytaniu mojej książki Nadzieja umiera ostatnia, odtąd zaczęła się i trwa do dziś nasza przyjaźń.
Halina Migdan z Aschkelonu zwróciła się do mnie po przeczytaniu hebrajskiej wersji mojego tłumaczenia Co czytałem umarłym. Opowiedziała mi, że przed wydostaniem się na „aryjską” stronę na początku akcji wysyłki Żydów na stracenie do Treblinki pewien mężczyzna podał jej rękopisy pięciu wierszy, błagając, żeby je wzięła z sobą i przekazała światu, jeśli przeżyje.
Halina nie wiedziała nic o Szlenglu, ani kim był ten, który przekazał jej jego rękopisy. Przechowywała je przez całe życie wraz z najważniejszymi dokumentami.
Spotkanie z Haliną Migdan jest jednym z dowodów, że w getcie liczyły się nie mniej dzieła kultury od własnego życia - narażano życie dla ich ocalenia i przekazu..
Pisane w gettach i obozach wiersze były wyrazem życia i cierpień, największym pragnieniem pozostawienia ich śladów, zachowania człowieczeństwa w piekle - , pomagały tam żyć i umierać. One mogą nam opowiedzieć dziś wiernie, co myśleli i czuli ludzie w latach „potopu” w Shoah.
Halina Birenbaum, Herzliya, 1999.
|