Miriam Akavia
Do Polski czuje wielką miłość i ogromny żal

Po serii spotkań w Kołobrzegu, izraelska pisarka Miriam Akavia pojechała do Koszalina i Trzebiatowa. 20 czerwca znów będzie w Kołobrzegu podczas uroczystości nadania imienia Janusza Korczaka Szkole Podstawowej Nr 6. Tutejszy oddział Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Izraelskiej jest organizatorem jej ośmiodniowego pobytu w tych stronach.

Z Miriam Akavia spotkali się kołobrzeżanie w sali koncertowej ratusza oraz młodzież w szkołach średnich Spokojna, otwarta, konkretna, skora do uśmiechu, doskonale mówiąca po polsku, z powagą odpowiada na pytania, które na ogół dotyczą najbardziej bolesnych chwil z jej przeszłości i trwającej wojny izraelsko-palestyńskiej. "Zrozumiałam, że jeśli pozostałam przy życiu, żyję po to, aby dać świadectwo” - to motto pisarki, urodzonej w Krakowie w 1927 roku. Przeżyła obozy w Płaszowie, Oświęcimiu, Bergen-Belsen. Poprzez Szwecję wyjechała w 1946 roku do Izraela, liczącego wtedy zaledwie ponad milion mieszkańców, gdzie nie było starych ludzi. Ma dwie córki, artystki po wyższej szkole muzycznej. Jedna z nich telefonowała do Miriam Akavii podczas kolacji szabasowej, odbywającej się w restauracji hotelu Centrum. Albert Stankowski, wiceprzewodniczący kołobrzeskiego oddziału Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Izraelskiej, wychwycił z tej rozmowy kilka słów po hebrajsku. "Jest tu wielu przyjaciół” - powtarzała pisarka do telefonu.

Na nasze pytanie o tolerancję i możliwość wybaczania, M. Akavia miała gotową odpowiedź. Jest laureatką nagród za szerzenie tolerancji, ale nie wyobraża sobie, jak można wybaczyć Niemcom, to co zrobili w czasie wojny. Holocaustu nie można wybaczyć, ale Niemcy, urodzeni po wojnie, nie mogą być obwiniani za grzechy rodziców. Winę za tamten koszmar pisarka, członkini izraelskiego Pen Clubu, rozciąga też na inne narody Europy, które były świadkami tragedii. Sama straciła w wojnie rodziców i brata. Na jej oczach Niemcy rozstrzelali troje małych dzieci, którymi się opiekowała, gdyż nie były zdolne do pracy. Od braku tolerancji groźniejsza - jej zdaniem - jest obojętność. Zagłada Żydów jest właśnie tragicznym przykładem obojętności. Do Polski czuje wielką miłość i ogromny żal.

Kołobrzeg, zdaniem M. Akavii, jest coraz bardziej znany w Izraelu dzięki Dniom Tolerancji, które już dwukrotnie się tu odbywały. Obiecała pomóc w wymianie młodzieży z Nazaretu. Także kołobrzeżanie mogliby odwiedzić rówieśników w Izraelu, lecz tam trwa wojna. - Nie mam prawa doradzać w sprawie wyjazdu. Była u nas grupa z Warszawy i nic się nie stało, ale nikt nie jest w stanie przewidzieć jutra - mówiła. - Nie wiem, czy podczas spotkań mówię ważne rzeczy. Mówię to, co czuję. Zachwyciło mnie, jak młodzież w szkołach była wsłuchana w moje słowa. Należą wam się podziękowania za wychowanie dzieci - powiedziała w sobotę w Kołobrzegu Miriam Akavia.

Choć nie jest religijna, zrobiła wyjątek i w sobotę rozpoczęła kolację od zapalenia świec szabasowych i modlitwy. Śpiewała potem po polsku. Refren jednej z piosenek brzmiał: "Ale ważne, ważne jest to, by się nie bać”.

Głos Pomorza