Fotografia Dialog
"U Boga nie ma nic niemożliwego"
Pogrzeb kard. Arona Jean-Marie Lustigera
"Urodziłem się jako Żyd, po dziadku nadano mi imię Aron. Gdy przez wiarę i chrzest stałem się chrześcijaninem, pozostałem Żydem, tak jak Żydami pozostawali Apostołowie" - brzmi pożegnalne przesłanie paryskiego arcybiskupa.
Joanna Pietrzak-Thébault (KAI) /2007-08-13
Jonasz Mojżesz Lustiger, stryjeczny prawnuk kardynała, wysypuje do misy stojącej na trumnie ziemię zebraną na Górze Oliwnej i w klasztorze koło Jerycha.  Paryż, piątek 10 sierpnia 2007 r. / Fot. AP - Agencja Gazeta

Jonasz Mojżesz Lustiger, stryjeczny prawnuk kardynała, wysypuje do misy stojącej na trumnie ziemię zebraną na Górze Oliwnej i w klasztorze koło Jerycha. Paryż, piątek 10 sierpnia 2007 r. / Fot. AP - Agencja Gazeta

"Alleluja. Chwalcie imię Pańskie, chwalcie słudzy Pańscy, wy, którzy stoicie w domu Pańskim, na dziedzińcach domu Boga naszego. Chwalcie Pana, bo dobry jest Pan" - nieco niepewnym głosem Jonasz-Mojżesz Lustiger, stryjeczny prawnuk kard. Lustigera, czyta słowa psalmu po hebrajsku, a potem po francusku. Gdy czyta po francusku, zgromadzeni w katedrze wstają i modlą się tymi samymi słowami. Chwilę przedtem mówca powoli wysypał do misy stojącej na prostej trumnie z jasnego drewna ziemię, zebraną na Górze Oliwnej i w klasztorze koło Jerycha. Tę ziemię zaniesiono pod Ścianę Płaczu, na Golgotę i do Grobu Pańskiego - takie było życzenie zmarłego. Podobnie jak to, by żegnali go wszyscy członkowie rodziny, żydzi i katolicy.

Stojąc przed drzwiami katedry Notre Dame, naprzeciw zmarzniętego tłumu (kto przyszedł o 6 rano, miał szansę, żeby wejść do środka, inni zostali na dojmującym mimo sierpnia zimnie, śledząc uroczystość na telebimie), Jonasz-Mojżesz wspomina, że gdy spytał bardzo chorego już kardynała, co może dla niego zrobić, ten odpowiedział "módl się za mnie i bądź szczęśliwy". Kuzyn Arona, Arno Lustiger, przepraszając za słaby francuski, mówi, że modli się w imieniu całej rodziny, także siostry kardynała, Arlette, która przyjęła chrzest wraz z Aronem. Gdy intonuje kadisz, przyłączają się do niego członkowie delegacji żydowskiej. Odmawiają modlitwę nad trumną z wyrytym na niej krzyżem. Tuż obok zasiadają prezydent Republiki Nicolas Sarkozy, który przerwał wakacje w USA, i kard. Paul Poupard, wysłannik papieża Benedykta XVI.

Potem, przy dźwiękach "Requiem", młodzi księża (z grupy ostatnich osobiście przez kardynała wyświęconych) wnoszą trumnę do katedry. "Jezus płakał nad grobem Łazarza i my też nie wstydzimy się dzisiaj naszego bólu" - mówi przewodniczący liturgii, obecny arcybiskup Paryża André Vingt-Trois, którego czasami nazywają "duchowym synem" kard. Lustigera.

Przy ołtarzu koncelebrują kardynałowie Jean-Pierre Ricard, arcybiskup Bordeaux, przewodniczący francuskiego episkopatu, i Philippe Barbarin, arcybiskup Lyonu, tytularny prymas Galii. W katedrze jest jeszcze kilkunastu kardynałów (m.in. Camillo Ruini, Jean-Louis Tauran, Godfried Danneels, Joachim Meisner i Christoph Schönborn). Z Polski przybyli Józef Glemp i Franciszek Macharski. - Przyjechałem na pogrzeb jednego z najbliższych przyjaciół, nie afiszowaliśmy się z tym, bo po co - mówi ten ostatni. - Wielu Francuzów wie, jak blisko zmarłemu było do polskiej duszy, jak bardzo przyznawał się do Krakowa, jako miasta bliskiego Będzina, skąd pochodziła jego rodzina, ale także jako miasta biskupa Wojtyły.

Kard. Camillo Ruini dodaje, że przesłanie zmarłego kardynała jest takie samo, jak Jana Pawła II, "Nie lękajcie się", i że Lustiger był jednym z ludzi, którzy najsilniej wpłynęli na tamten pontyfikat. - On sam naprawdę niczego się nie bał - mówi abp Józef Życiński, reprezentujący na pogrzebie Episkopat Polski. - Kiedy po śmierci prezydenta François Mitterranda odprawił Mszę za jego duszę tutaj, w Notre Dame, najpierw napadli na niego niektórzy katolicy, że jak może odprawiać Mszę za masona, a potem sami masoni, jak śmie modlić się za jednego z nich bez pozwolenia. A on zawsze robił to, co uważał za słuszne... Dzisiaj widać, jak ta bezkompromisowość i samotność pozwala jednoczyć nad jego trumną katolików i żydów, najuboższych imigrantów i członków Akademii Francuskiej...

W przyjętym brawami pożegnaniu sekretarz Akademii Marice Druon mówi o poruszającej wizycie pożegnalnej, jaką kardynał złożył całkiem niedawno Akademikom. Takie ostatnie wizyty składał we wszystkich miejscach, które były dla niego ważne. Biskup Orleanu, André Fort, nie może powstrzymać łez, gdy opowiada mi, z jakim skupieniem kard. Lustiger odprawiał 8 września, w Święto Narodzenia NMP Mszę w biskupiej kaplicy - tej samej, w której w 1940 r. przyjął chrzest, i jak modlił się na grobie orleańskiego biskupa, który go ochrzcił.


"U Boga nie ma nic niemożliwego" - to była biskupia dewiza kardynała i tymi słowami z Ewangelii św. Łukasza abp Vingt-Trois rozpoczął dzisiejszą homilię. U Boga nie ma nic niemożliwego, i dlatego kard. Lusitger poprosił, by w katedrze umieszczono tablicę z napisem: "Urodziłem się jako Żyd, po dziadku nadano mi imię Aron. Gdy przez wiarę i chrzest stałem się chrześcijaninem, pozostałem Żydem tak, jak Żydami pozostawali Apostołowie. Moimi świętymi patronami są Aron, arcykapłan, św. Jan Apostoł, Maryja łaski pełna. Mianowany przez Jego Świątobliwość papieża Jana Pawła II 139. biskupem Paryża, objąłem urząd biskupi w tej katedrze 27 lutego 1981 r.; tutaj pełniłem całą moją posługę. Przechodniu, módl się za mną. Aron Jean-Marie Lustiger, Arcybiskup Paryża".

Ciało Kardynała spoczęło w krypcie pod głównym ołtarzem, obok jego 22 bezpośrednich poprzedników.

Paryż, 10 sierpnia 2007 r.

Tygodnik Powszechny