Fotografia
"Aby zycie moglo trwac"
(Z mojej podrózy do Niemiec)

 
Halina Birenbaum

W koncu listopada wrócilam z dluzszej podrózy do Niemiec, z pochmurnych, szarych, dni, mgiel, deszczów - wspomnien, w cieplo i slonce izraelskie - w blekit nieba piekny, jak latem, gdyby tylko nie te inne, ciezkie chmury, w których rozmywa sie wszystko... Chmury 11 wrzesnia, terroru na swiecie - intyfady palestysskiej i izarelskich zemst u nas w kraju, juz wczesniej sprawily, ze zwatpilam w sens przekazów z lat okupacji niemieckiej, Holocaustu zanim jeszcze wyruszylam w te podróz. Kto zechce sluchac o tych dawnych dziejach wobec ciezaru obecnych tragedii, przelewu krwi i zastraszajacych prognoz? Ale przyjaciele z róznych krajów pisali mi, ze te przypomnienia z Wtedy sa teraz tymbardziej na czasie. Pojechalam do Niemiec, jak zwykle, sladami moich przezyc z getta i obozów nazistowskich opublikowanych w ksiazce "Nadzieja umiera ostatnia" w ponura rocznice spalenia w Niemczech wsystkich synagog, "Krsitalhen Nacht" z 9 listopada 1938 roku, na zaproszenie organizacji niemieckiej "Yad Ruth" i za posrednictwem ewangielickiej zakonnicy z Hamburgu. Ustalony dla mnie plan spotkan byl intensywnie wypelniony, a na miejscu przybywalo wiecej i wiecej chetnych, którzy goraco nastawali na mozliwosc uslyszenia tej historii z ust osobistego swiadka Auschwitz, getta. Takie usilne prosby przychodzily od uczniów nie zaliczonych do planu ze wzgledu na lek nauczycieli, ze nie bedzie dosc powietrza na sali dla tylu zebranych i ze nie bedzie ciszy ani moznosci skoncentrowania sie. Chyba, ze dam im czas na pytania i przerwe wsród opowiadania. Oczywiscie zgodzilam sie, aby spelnic pragnienie nalegajacych na mnie uczniów, a zwlaszcza przekonac wychowawców, ze napewno wystarczy nam powietrza... W mysli dodalam, ze skoro ja nie udusilam sie w bunkrze pod plonaca ulica warszawska, ani w wagonie pod stosem lezacych na mnie ludziach w drodze na Majdanek - to im tutaj w tej pieknej szkole napewno nic zlego sie nie stanie, gdy sie troche sciesnia. A z moich licznych doswiadczen z takich spotkan z mlodzieza w kraju i zagranica wiedzialam, ze bedzie idealna cisza na sali i nikt mi nie przerwie w tym napieciu opowiadania zadnym pytaniem ani nie zechce wyjsc z sali na pauze, jesli go nie zmusi jakis obowiazek. Rozjezdzalam po róznych miastach, wystapilam przed mlodzieza w szkolach, przed doroslymi i mlodzieza w klubach, w bylej bóznicy, w kosciolach i prywatnych domach. Sluchalo mnie setki ludzi: nauczyciele, uczniowie z mlodszych klas i starszych, studenci, dyrektorzy szkól - zakonnice, ksieza katoliccy i ewangeliccy. Wszedzie to samo skupienie, zdumienie, przejecie, wzburzenie, groza w oczach - lzy i wyrazy najlepszych uczuc. Siedzieli, jak przygwozdzeni do krzesel, zasluchani wpatrywali sie we mnie w oslupieniu, jakby czytali z mojej twarzy, jakby widzieli w moich oczach te obrazy stamtad, jakby sami byli Tam teraz, skad ja sie zdolalam wydostac... Nauczyciele, którzy rozpoczynali te spotkania przedstawianiem mnie i upominaniem ze swa mentorska wyzszoscia o nalezyte zachowanie uczniów juz po kilku chwilach siedzieli przewaznie z bezradnie opuszczonymi glowami lub z twarzami ukrytymi w dloniach. Bylo im widocznie trudniej, niz uczniom... Pod koniec zrywali sie wszyscy spontanicznie na nogi i oklaskiwali mnie dlugo, dlugo. Potem tloczyli sie wokól mnie, sciskali mi dlon, dziekowali, ze chcialam przyjechac do nich, otworzyc sie przed nimi i przekazac te dzieje. Zapadalam sie z zazenowania! Ja, taka malutka, naprzeciw nich, zagubiona po prostu w ich mnogosci, wysokim wzroscie, mlodosci - i tych przedziwnych oklaskach. W Niemczech po tylu latach i z moim niedozwolonym do zycia Wtedy pochodzeniem, nieuczonym zydowskim - niemieckim z polskim akcentem... Jakie to doznania, jakie przezycia! I tak raz po raz, od jednego spotkania do drugiego, ile tylko czasu i sil albo i ponad to. Wszystko chyba jest mozliwe, takze moja odradzajaca sie wciaz energia mlodosci. Wedlug Annegrete, zakonnicy z Hamburgu jestem "Das Wunder Gottes von Auschwitz" - Cud Boski z Auschwitz... Annegrete, 83 letnia zakonnica ewangielicka kupila przypadkowo w zeszlym roku moja "Nadzieje", pokochala mnie z tej ksiazki i sprowadzila mnie (posrednio) tym razem do Niemiec, do Hamburga. Nie mogla sie doczekac spotkania ze mna. Zabezpieczyla mi lokum, troszczyla sie o mnie od rana do nocy, zgadujac z góry kazda moja potrzebe czy zyczenie. Przyjmowla moich przyjaciól, którzy przyjechali tutaj z Berlina i innych miast, aby mnie powitac, czestowala ich, czym tylko mogla. Cieszyla sie mna, jakby odnalazla na starosc swa zaginiona córke. Czytala mi swe utwory, opowiadala o swoim zyciu, pragnela dowiedziec sie wszelkich szczególów o mnie. Cieszyla sie moimi przyjaciólmi, których poznalam podczas moich poprzednich pobytów w Niemczech. Bylo mi z nia dobrze, jak w domu wsród bliskich. Annegrete byla 38 lat siostra poloznicza i w dziale chirurgicznym w szpitalu "Jerusalem" w Hamburgu, gdzie teraz mieszka wraz z innymi siostrami zakonnymi - rencistkami na górnym pietrze w tym starym, pieknym domu. Jest niezwykle energiczna, twórcza. Wszytkie siostry lacznie z ich pastorem okazali mi ogromna serdecznosc i szacunek. Znali mnie juz z tej ksiazki, filmów dokumentacyjnych i z korespodencji z Annegrete, która im o mnie opowiadala. Wystapilam takze w ich kosciele parafialnym przy tym szpitalu i Annegrete powiedziala mi, zebym ich nie oszczedzala, zebym mówila o wszystkim, co bylo w Auschwitz! Pastor w swych piedziesiatych latach, rozmowny a szczególnie chetnie komentujacy wszystko na swój religijny sposób byl niezmiernie wzburzony i przejety, plakal, nie mógl potem znalezc slów na zakonczenie tego spotkania... Powiedzial krótko, zdumiony a nawet nieco zagniewany czy rozzalony, ze nigdy nie slyszal czegos podobnego; ze zna sie tylko liczby, nazwy historyczne, statystyke, ale nie opowiesci, jak ta moja! Z zycia Tam! Wielu reagowalo podobnie a zwlaszcza nauczyciele historii. Ci byli zupelni zszokowani. Niektórzy wyrazali zal do mnie, ze uczniowie nie sa zdolni odezwac sie gdy opowiadam, ledwie slychac ich oddech, tak cicho siedza, a potem beda ich zasypywac pytaniami, na które oni nie maja dla nich odpowiedzi - bo nigdy i nigdzie nie slyszeli czegos takiego… Chwilami az nie mogli zlapac tchu podczas pewnych fragmentów moich przekazów, powiedzieli. Jednak wszyscy byli mi wdzieczni, ze chcialam do nich przyjsc, wrócic do tych wspomnien i opowiedziec im to wszystko. Mówili, ze zadna ksiazka, lekcja czy film nie przekazuja takich informacji, jak moje autentyczne swiadectwo i sposób, jakim przekazuje, co uwazaja za bezcenne. Niektórzy pytali mnie czy moge im przebaczyc albo czy czuje nienawisc do Niemców? Jak to jest mozliwe, ze jednak nie mam w sobie nienawisci, ze nie opowiadam o tym z nienawiscia?… Mlodziez pytala ( jak wszedzie mlodziez) czy odnalazlam sanitariusza z Auschwitz, którego poznalam w szpitalu po postrzeleniu mnie przez essmana z wiezy wartowniczej?... Wszyscy orzekli, ze opowiadam tak obrazowo i wdrazajaco, iz nie mozna mnie nie sluchac. Niektórzy byli szczególnie zazenowani wiadomoscia o moim wystapieniu w ich szkole, bo po raz pierwszy w zyciu maja spotkac kogos, kto osobiscie przezyl Holocaust. Pytali organizatorów spotkania, jak maja sie zachowac, co zrobic?… Wielu prosilo, abym im pokazala numer na moim podramieniu wytatuowany w Auschwitz, bo nigdy tego nie widzieli. Pytali, jak mi to zrobiono? Czy bolalo, czy nigdy nie schodzi?.. Fotografowali sie ze mna, nagrywali moja opowiesc i wlaczyli do internetu, aby inni mogli ja takze poznawac w przyszlosci. Mialam tez pewne doznania mniej przyjemne, ale moze potrzebne dla ukazania wielostronnosci dzisiejszych aktualii. Przyjechalam do Hagen nowoczesnym, eleganckim Expresem z tej doskonalej atmosfery przyjecia mnie w Hamburgu, Kiel, Marl i okolicach, pelna nowych wrazen i doswiadczen, które jeszcze przezuwalam w ciagu tych godzin jazdy pociagiem. Odwiozla mnie na dworzec i pozegnala cieplo moja nowa, serdeczna przyjaciólka, Krystyna z Polski, która pracuje w biurze szpitala "Jerusalem". Ona tez pierwsza powitala mnie na lotnisku w Hamburgu w szary, dzydzysty dzien listopadowy, gdy przylecialam z Tel Avivu przez Frankfurt. Nie znalysmy sie osobiscie, ale zakonnica Annegrete juz pokazywala Krystynie moje filmy i ksiazki. Wpadlysmy sobie w objecia, jakbysmy sie znaly od dawna i teraz spotkaly po dlugiej rozlace... Na dworcu w Hagen oczekiwal mnie mój pierwszy wydawca "Nadziei" po niemiecku. Byl bardzo zmieszany, bakal cos o tragedii tego dnia w jego miescie. Przeleklam sie, ze moze sie cos zlego zdarzylo w rodzinie, ale niemal natychmiast okazalo sie, ze nie o to chodzi. Rozejrzalam sie dookola - i wszystko stalo sie jasne. Nic osobistego, prywatnego albo moze jak najbardziej wlasciwie? Nieopodal nas na peronie odbywala sie demonstrancja neonazistów!… Plakaty ze swastyka, wrogie krzyki i szlaban policji dla zapewnienia bezpieczenstwa demostrantom. Od rana tak w calym miescie i areszty przeciwników demonstracji. Georg byl przerazony, zawstydzony. Bal sie przede wszystkim o mnie i mojej, ewentualnej reakcji. Nie balam sie ani nie mialam zamiaru go winic lub robic mu jakies wymówki. Szlam z nim obok tych neonazistów z dziwnym uczuciem wlasnej mocy mojego bycia tutaj i w ogóle. Przygladalam sie im, mijac ich z bliska, ciekawa jak wygladaja dzis twarze nazistów niemieckich, kim oni sa, ich rodziny, rodzice, bo bylo wsród nich tez wielu nastolatków?… I pomyslalam, ze ja jeszcze jestem - a oni próbuja od nowa?!... Tamto nie ostyglo jeszcze; swad palonych cial ludzkich, którym oddychalam miesiacami w Auschwitz nigdy nie ulotnil sie i nie ulotni ze mnie; przed moimi oczami ich zbrodnicza potega z Wtedy, jej skutki - ich wielka, tak oczekiwana przez miliony kleska - i mój powrót z ostatniego obozu hitlerowskiego w Neustadt Glewe, gdy nawet ziemia palila sie w lasach niemieckich i wszedzie, az do Warszawy ruiny, gruzy - chca tego znów?! Ledwo sie moglam powstrzymac by nie odezwac sie do nich w tym sensie. Potega moich wspomnien ukazywala mi ich marnosc, zamiast gniewu opanowalo mnie uczucie ironii. Drwilam z nich, z siebie tutaj, na ich ziemi wolna i potezniejsza od nich swa przeszloscia i terazniejszoscia… Swoja wolnoscia niezatruta nienawiscia - do nikogo. Pragnieniem zrozumienia wszelkich zródel uczuc i postepowan ludzkich, aby zycie w tym naszym swiecie moglo trwac.