Fotografia
Historia odnalezionego wiersza - Obrachunek z Bogiem
(z moich pamiętników: Każdy odzyskany dzień) 27.01.85

 
Halina Birenbaum

Gdybym była wierząca, musiałabym powiedzieć chyba, iż jest w tym ręka Boża. Jednak w cuda wierzę, chociaż sprawiają je ludzie, a raczej dobro istniejące w nich w głębiach duszy, dobro, które na różne sposoby zostaje pobudzane poprzez rozmaite ucznki, pozytywne działania.

Władysław Szlengel, niezmiernie popularny poeta warszawski, napisał jeden ze swych krążących po osierociałym getcie, czekającym wiosną 1943 roku na ostateczną zagładę, wiersz Obrachunek z Bogiem. Czytało się wtedy te wiersze, podawane w odpisach z rąk do rąk, z niewypowiedzianą, głodną zachłannością, jak wchłania się soki ożywcze, żeby nie skonać.Widziało się w samym ich istnieniu, w chęci możliwości tworzenia w takich chwilach - siłę życia i jego nie ocenioną wartość. Poprzez wiersze poety o tak aktualnej, trafnie określonej treści czuło się niezbicie, że potęga życia ludzkiego silniejsza jest od śmierci, Niemców, Hitlera!

Część utwrów Szlengla odnalazła się po wojnie pod gruzami getta warszawskiego wraz z archiwum historyka E. Ringelbluma i została opublikowana w Warszawie w tomiku Co czytałem umarłym. W wyjaśnieniach na końcu tej książki podano, że w notatkach Ringenbluma jest mowa o wierszu "Obrachunek z Bogiem", ale go nie odnaleziono. Istnieje tylko pewna strofka, która treść taką przypomina, ale może to również być część innego utworu poety. Szlengel, jak wiadomo, zginął w bunkrze podczas powstania w getcie warszawskim i nawet wiek jego nie był dokładnie znany.

Po przeczytaniu "Co czytałem umarłym" napisałam i opublikowałam w "Nowinach Kurierze" artykuł: Słowo, które nie ginie nigdy, gdzie opisałam obszernie, w jakich okolicznościach zapoznałam się z wierszami Szlengla. W owej niewiadomej strofce natychmiast rozpoznałam "Obrachunek z Bogiem" i przytoczyłam kilka zdań utworu, które szczególnie wryły mi się w pamięć. Kilku czytelników natychmiast po opublikowaniu tego zwróciło się do mnie. Nawiązałam z nimi kontakt, a potem i przyjaźń, gdyż okazało się, że wiele mamy ze sobą wspólnego, co nas serdecznie łęczy.

W zeszłym tygodniu, po upływie przeszło roku od tej publikacji otrzymałam list z Hajfy, od p. I. Szulmana, który doniósł mi, że po przeczytaniu mego artykułu w "Nowiny" przypomniał sobie, iż zazaz po wojnie znajomy wręczył mu otrzymany od kogoś z Warszawy odpis ręczny: Obrachunek z Bogiem. Dopiero teraz udało mu się wyszperać go w swych papierach i jeśli jestem jeszcze, chętnie mi prześle kopię... Pan Szulman jest także warszawianinem, przeżył wojnę wraz żoną i córką w Rosji. Oczywiście natychmiast zatelefonowałam. Otrzymałam z jego rąk calutki wiersz! Miałam niespełna trzynaście lat, gdy w domu na Nowolipiu 30, w bloku Szulca przeczytano mi go po raz pierwszy, na krótko przed rozpoczęciem powstania w getcie. Przeżyłam, zapamiętałam tak nam wtedy bliską i wymowną treść. Jestem wdzięczna losowi za możliwość wzięcia przypadkowego udziału w jego odnalezienia i wydaniu na światło dzienne, w czterdzieści dwa lata po jego napisaniu. Jednak w cuda wierzę. A więc istnieją cuda i dobrzy ludzie, dzięki którym dotarło jeszcze jedno Wołanie w nocy Władysława Szlengla. A może Bóg zawstydził się i nie chcąc pozostawić "karty" poety - czystej, pomógł w tym odnalezieniu, aby na czystej karcie obrachunku dopiasano jakiś czyn... Z odnalezionego obecnie wiersza dowiadujemy się, że poeta w chwili śmierci miał 32 lata.

Władysław Szlengel
Obrachunek z Bogiem, (Getto Warszawskie, 1943)

Może to był sen - (chociaż nie)
A może zamroczył mnie trunek
Siedzieliśmy razem Bóg i ja
I robiliśmy rachunek...

Bóg był starszym panem
O spojrzeniu pełnym łaski
Miał siwą długą brodę
I chodził bez opaski...

Kenkarty wprawdzie nie miał
Bo przybył prosto z raju
Lecz miał obywatelstwo
Podobno... - Urugwaju

Wyjąłem dużą księgę
A Pan Bóg Watermana
Otwarłem konto - wiara
I rzekłem... proszę pana

Mam lat trzydzieści dwa
Lat sytych albo biedy
Dotychczas Panie Boże
Otwarty miałem kredyt

Mówiono: módl się
Ja się modliłem
Mówiono: pość - -
pościłem...

Przez ciężkie postu dni
Bez kropli wody w ustach
Dla wielkiej chwały Twej
i urojonych ustaw

W męczocych smugach świec
W tumulcie izb bóźniczych
Modliłem się byś mógł
uczynki moje zliczyć
Uówiono mi "nie kradnij"
nie kradłem

Mówiono: nie jedz świniny...
(lubię) - nie jadłem
Mówiono: Bóg tak chce...
Mówiono: Boża Droga
Mówiono: nie cudzołóż...
Wstrzymałem się... dla Boga
Mówiono nie zabijaj! nie zabijałem
Nie miej Boga nademną - nie miałem...

Są różne miłe święta
Są różne trudne święta
Po dziesięć razy na rok

Kazano mi pamiętać
Kazano siedzieć w kuczce
Pić gorzkie jadać macę...
Pokuty różne czynić
i zaniedbywać pracę

Rzemieniem ściskałem ręce
Ksiągi zżerałem nocą
i umartwiałem ciało
Przepraszam, pytam - po co?

Mówiłem: Bóg pomoże
Mówiłem: Bóg ocali
Wierzyłem: Pan Bóg ze mną
Mówiłem: i tak dalej...

Spójrz no, popatrz w księgę
Rzecz jasna, oczywista
Patrz! karta Twoich zasług
w stosunku do mnie - czysta...

Biją mnie w twarz
- Nie uciekam
Jak zwierz tropiony z nory w norę
Czekam... a Ty nic...

Głodno mi chłodno i tęskno
Droga wciąż dziksza, daleka
Pusto - wokoło, martwo
Nie płaczę... - czekam...

Na wiatr więc wyrzucone
Błagania posty lament
i sto tysięcy modlitw
i pół miliona "Amen"...

Co Ty mi dajesz dziś
Za wszystkie me uczynki
Ten blok...
Tę blaszkę... plac -
Te bony - czy Treblinki?

Czy jeszcze czekasz bym
Pojutrze jak testament
Pod pruski idąc gaz
Powiedział jeszcze "Amen"?

No mów cos, proszę mów -
Rachunek wyjm z ukrycia
Otwarte ksiegi - patrz! -
Wspólniku mego życia...

Ten miły starszy pan,
z którym przy stole piłem
Ołówek wziął do ręki i rzekł...
i tu się przebudziłem

Czy to był zwykły sen? -
Czy też mnie zmorzył trunek? -
Lecz do dziś nie wiem jak
sie skończył obrachunek

Władysław Szlengel,
" Wołanie w nocy"
Wiersze lipiec - wrzesień 1942

Wiersze te, napisane między jednym A drugim Wstrząsem, w dniach konania
Największej w Europie Gminy Zydowskiej
Między końcem lipca a wrześniem 1942,
Poświęcam ludziom, o których mogłem się
Oprzeć w godzinach zawiei i kompletnego chaosu.
Tym nielicznym, którzy umieli w wirze zdarzeń,
W tańcu przypadku śmierci i protekcyjek
Pamiętać, że nie tylko rodzina... nie tylko
Koligacje... Nie tylko pieniądze...
Ale należy ratować tych nielicznych ostatnich
Mohikanów, których całym kapitałem i jedyną
Bronią jest słowo.
Do tych, do których dotarło moje... ...
Wołanie w nocy...