Wspomnienia

Ojciec

Nazywal sie Feliks Szmerkowicz (w dokumentach mial na imie Fajwel). Urodzil sie 18 sierpnia 1904 roku w Wilnie w licznej rodzinie (8 rodzenstwa). Cale swoje dojrzale zycie spedzil w Szczecinie. Po tulaczce wojennej w Rosji spotkal w Aszchabadzie moja Mame i tam wzieli slub. Zdecydowali sie na przyjad do Polski w 1946 roku kiedy ja mialam sie urodzic..Ojciec mial jeszcze ze soba syna Siome z pierwszego malzenstwa, ktory uratowal sie jako jeden z calej rodziny,Pierwsza zona ojca oraz corka Roza zgineli podczas wojny,Tak jak i cala jego rodzina.. Ojciec byl czlowiekiem stanowczym i zawsze prawie sam podejmowal wszelkie decyzje. Malo kiedy dzieli sie z nami tym co czul i dlaczego takie czy inne decyzje podejmowal.. Nie byl latwy w pozyciu...Bardzo przy tym dominujacy.. Wiedzialam z opowiadan Mamy ze ojciec nigdy nie chcial Polski opuscic. Mial dobry zawod, byl szanowany wsrod znajomych. Wpajal nam milosc do kraju,literatury, do ludzi bez wzgledu na ich pochodzenie.Uwazal ze jego miejsce jest w Polsce.. W 1953 roku stracil syna, ktorego wyslal przedtem do Izraela. Wyslal go ze wzgledu na bezpieczenstwo. W Szczecinie w pierszych latach po wojnie wciaz bylo niebezpiecznie ze wzgledu na spora ilosc Niemcow ktorzy tam jeszcze mieszkal. Sadzil ze w Izraelu syn bedzie bezpieczniejszy. Jakiz to paradoks. Sam jednak do Izraela jechac nie chcial. W 1968 roku mial 65 lat.Na pewno nie przypuszczal , ze bedzie musial sobie ukladac zycie od nowa w nowym dla niego obcym kraju. Ale to cos co go pchnelo do decyzji wyjazdu do USA musialo byc bardzo znamienne. Bronil sie przed szykanami, probowal podtrzymac swoje racje. Anonimowe telefony budzily go w nocy - Twoje miejsce jest w Izraelu - szeptano zlowieszczo w sluchawke.. Obrazliwe nazwy pisane kreda na drzwiach. Poczul sie zagrozony,.Szukal pomocy wsrod pracownikow-wszyscy sie odwrocili. Strach byl wiekszy od innych uczuc.I chyba w tym momencie poczul ze nie ma innego wyjscia tylko wyjazd. Ja tej decyzji wyjazdu nie umialam wtedy zrozumiec.Moje miejsce bylo w Polsce.Tu mialam przyjaciol tu byl moj dom.Probowalam sie buntowac, chcialam zostac.Widzac lzy rodzicow, ich strach przed rozstaniem - zdecydowalam sie na wyjazd rowniez. Dzis podziwiam ojca za jego odwage.Nalezal do twardych ludzi.Byl wymagajacy, stanowczy ale takze bardzo sentymentalny. Na granicy zatrzymano nas aby sprawdzic 2 walizki zdjec ktore ojciec zabieral ze soba jako plon jego hobby -fotografa amatora. Byl tak malo praktyczny ,ze zamiast wiekszej iloci pieniedzy wziaz ze soba spora ilosc kremu Nivea , aby mu nie zabraklo w pierwszych latach tulaczki. Przyjechal do USA w kwietniu 69 roku wraz z Mama, moja siostra i bratem. Ja z mezem zostalismy we Wloszech oczekujac na wize do USA. Pisal do mnie piekne listy pelne otuchy.Byl urodzonym optymista, widzial swiat w rozowych kolorach. Poczatki w Stanach byly bardzo ciezkie ale wierzyl ze wszystko ulozy sie dobrze. Dzieki jego wytrrzymalosci jakos nam sie ulozylo, ale co czul naprawde tego sie nigdy nie moglam dowiedziec.Nie umial mowic o uczuciach.Wybuchnal tylko kiedys widzac jak placze z tesknoty za Polska. Dopiero po latach powiedzial jaki ma zal do Polakow o to ,ze musial Polske opuscic. Ale nigdy nie skarzyl sie na swoj los.Tesknil za tym co zostawil ale nigdy Polski juz nie odwiedzil. Cala swoja milosc przelal na moje corki. Byl wspanialym dziadkiem.Cieszyl sie ze one mowia pieknie po polsku - tylko tym jezykiem mogl sie z nimi swietnie porozumiec. Odszedl cicho w listopadowy poranek 1993 roku.Mial 89 lat. Tesknimy za nim bardzo - ma w naszej pamieci miejsce szczegolne. Trudno jest o nim pisac inaczej niz o czlowieku o pieknej duszy. Jego wplyw na nasze zycie jest najwiekszym skarbem jaki po sobie zostawil.

Lila Wysinska

 

Dialog