W tym roku uroczystości odbyły się w Poznaniu - tamtejszy metropolita,
abp Stanisław Gądecki, przewodniczy Radzie Episkopatu Polski ds.
Dialogu Międzyreligijnego. Nazwane zostały Dniem Dialogu Chrześcijańsko-Żydowskiego,
ale obchody trwały tydzień. Między 11 a 19 stycznia zorganizowano
recitale i koncerty muzyki klezmerskiej, degustację koszernego jedzenia
oraz wystawy grafik i malarstwa (pisze o nich Małgorzata Musierowicz
na s. 23). Były też spotkania dla młodzieży: warsztaty wycinanki
żydowskiej i prelekcja "Synagoga - Kościół - Cerkiew". W Teatrze
Nowym odbyła się dyskusja między abp. Gądeckim i rabinem Michaelem
Schudrichem na temat historii i współczesnych relacji chrześcijańsko-żydowskich.
"Przepraszamy za to, co złego się stało i z wiarą w Boga i nadzieją
patrzymy w przyszłość" - mówił metropolita.
Najważniejszy dzień (15 stycznia, ze względu na wypadający 17 stycznia
szabat), rozpoczęło sympozjum w renesansowej sali ratusza. Rabina
Daniela Epsteina z Jerozolimy i ks. Łukasza Kamykowskiego z PAT poproszono
o komentarz do słów z proroctwa Zachariasza: "Stańcie się błogosławieństwem"
(Zach 8,13), które były hasłem tegorocznego Dnia. Epstein zauważył,
że trzeba było 2000 lat, żeby do rabina z Izraela nadszedł list od
arcybiskupa z prośbą, aby mówił o błogosławieństwie. Mówić ma zaś
ten, dla którego w chwili narodzin być Żydem oznaczało wyrok śmierci,
a nie błogosławieństwo. Może zatem, kontynuował rabin, "błogosławieństwo
nie jest tym, o czym myślą i planują ludzie, ale tym, co czyni Stwórca".
Tak było z Abrahamem, którego błogosławiąc i obiecując, że stanie
się wielkim narodem, Bóg jednocześnie przestrzegł, że będą mu złorzeczyć.
Błogosławieństwo Abrahamowi było też wpisaniem w jego tożsamość pytania
- tak można odczytać znaczenie dodanej do imion Abrama i Saraj litery
"he". Tym samym stali się pytającymi i słuchającymi pytań Stwórcy,
a potomkowie Abrahama, Izaaka i Jakuba, są niepokojącym pytaniem
dla świata. Ks. Kamykowski podkreślał, że aby stać się błogosławieństwem,
musimy zacieśnić wzajemne relacje. Podzielił się też wrażeniem, jakie
zrobiło na nim wspólne pochylenie się księdza i rabina nad Pismem
i harmonijne współbrzmienie ich komentarzy. Szkoda tylko, że w niewielkiej
sali było tak mało młodzieży. Gdzie studenci współorganizującego
obchody Wydziału Teologicznego UAM, gdzie seminarzyści? Zapewne uczą
się do sesji, ale jednak szkoda.
Wieczorem w kościele Wszystkich Świętych odbyło się nabożeństwo biblijne,
któremu przewodniczył abp Gądecki. Przyszli Żydzi, katolicy i chrześcijanie
innych wyznań. Czytania i rozważania (m.in. Stanisława Krajewskiego)
przeplecione były pieśniami i psalmami śpiewanymi przez rabina Symchę
Kellera i Chór Katedralny. Na koniec ks. Michał Czajkowski zaprosił
do wspólnego odmówienia najbardziej chrześcijańskiej modlitwy, "Ojcze
Nasz", która "zrodziła się z żydowskiej wiary, nadziei i miłości".
Arcybiskup zaś udzielił zgromadzonym tzw. błogosławieństwa Aaronowego
(Lb 6, 24-26). Wspólne nabożeństwo stało się dla niektórych okazją
do wspomnień i modlitwy za przedwojennych, żydowskich przyjaciół.
Później w historycznym gmachu synagogi, w czasie wojny zdewastowanym
i przebudowanym na pływalnię (znajduje się tam do dziś), odbyła
się medytacja o pokoju. Rozpoczęły ją słowa rabina Schudricha,
wystąpił Chór Akademicki. Zaprezentowano też instalację Janusza
Marciniaka "Atlantyda": pływającą konstrukcję ze świec ułożonych
w gwiazdę Dawida. Wstrząsające wrażenie zrobiło, gdy ktoś podpłynął
do niej i zgasił rozświetlający mroki sali blask świec, rozrywając
instalację, a na jej miejsce zapalając po chwili jedno małe światełko.
Ten efekt, był - jak się okazało - niezamierzony, a artysta musiał
interweniować, gdy cała konstrukcja unoszącej się na wodzie "Atlantydy"
zaczęła płonąć. Przypadek, zbieg okoliczności - jakże to niechrześcijańskie
słowa!
***
Siedem lat, gdy zestawi się je z dwudziestoma wiekami, to niewiele.
Podobnie 40 lat od Soboru to pewnie zbyt krótko, by idea dialogu
i odnajdywania w judaizmie własnych korzeni przeniknęła serca wiernych
i ich pasterzy. Ciesząc się z tego, co się już zmieniło, możemy
jednak dodać odrobinę marzeń i szczyptę goryczy. Jak żydowskie
dziecko w kolację sederową pyta: "Czym różni się ten wieczór od
innych?", zapytajmy: "Czym różni się od innych dni Dzień Judaizmu
w Kościele katolickim w Polsce?".
Z pewnością: mówimy wtedy o naszych żydowskich korzeniach, modlimy
się z Żydami, organizujemy sympozja. Ale gdy wmieszana w tłum słucham
mruczanych pod nosem wątpliwości i pytań, myślę, że trzeba mówić
także o rzeczach najprostszych. Skoro przyciągamy uwagę imprezami
kulturalnymi, nie wolno zatrzymywać się na, jak mówi pewien niemiecki
dominikanin, kulturze klezmersko-bajglowej, ale rzetelnie edukować.
Można powiedzieć, że dzień judaizmu to święto, a edukacja powinna
być raczej elementem codzienności. Niewątpliwie, ale nie powinniśmy
mieć złudzeń, że problem rozwiąże szkolna katecheza.
Czym różni się ten dzień od innych? Może na moment zapominamy o
tym, co jest nie tak, i jesteśmy dla siebie mili. Jednak wezwanie
"Stańcie się błogosławieństwem" nie ma być miłe, jest przykazaniem
danym wszystkim, także nam - Kościołowi. To jednak trudne, zwłaszcza
gdy często brak choćby "dobrego słowa" (gr. eulogia) skierowanego
do naszych braci. I marnym jest pocieszeniem, że - jak powiedział
w wywiadzie dla KAI abp Gądecki - "Konferencja Episkopatu Polski
zaaprobowała ideę dnia judaizmu", skoro są biskupi, którzy aprobują
milcząco to, czego dobrym słowem, a tym bardziej błogosławieństwem
nazwać niepodobna. W ilu diecezjach zabrakło tego dnia choćby krótkiej
modlitwy (a przecież są specjalne teksty liturgiczne, nawet homilia)?
Ilu katolików dowie się o dniu judaizmu od dziennikarzy, a nie
od własnego proboszcza?
W haśle tegorocznego Dnia Judaizmu kryje się, jak powiedział abp
Gądecki, wielkie marzenie. Może to dobry czas, byśmy się nim głęboko
przejęli, pamiętając o słowach rabina Epsteina: "Błogosławieństwo
nie jest nabytkiem, prywatną własnością, nie należy ani do jednostki,
ani do narodu, religii czy partii politycznej. Zjawiło się u człowieka,
wśród narodu, który przyjął przykazania Stwórcy, lecz nie po to,
aby tam pozostać. Jest w jednym miejscu, u jednego człowieka, jednego
narodu - aby być u wszystkich". Niech mi będą wybaczone powyższe
uwagi. Prócz podziwu i wdzięczności dla organizatorów postanowiłam
się podzielić i nimi, w trosce, byśmy wciąż podnosili poprzeczkę,
wcielając w życie nauczanie Soboru. "Będziecie błogosławieństwem,
nie lękajcie się, niech wasze ręce nabiorą siły!" (Zach, 8, 13).
|