new.gif (18853 bytes)  
Wciąż w drodze

Dziewiąty Dzień Judaizmu

Zuzanna Radzik /2006-01-25

Odkąd centralne obchody Dnia w 2004 r. zagościły w Poznaniu, utarł się dobry zwyczaj, że trwają tydzień. Tak było i w tym roku w Kielcach. W roku dla miasta szczególnym, bo 4 lipca przypada sześćdziesiąta rocznica pogromu.
 
Odsłonięcie tablicy na Planty 7 (fot. Paweł Małecki - Agencja Gazeta)

Odsłonięcie tablicy na Planty 7 (fot. Paweł Małecki - Agencja Gazeta)
Trudno wymienić wszystkie imprezy składające się na obchody: cztery wystawy fotograficzne, dwa koncerty klezmerskie, spotkania dotyczące szabatu i świąt żydowskich czy promocję książki Agnieszki Sabor "Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek". Warto zwrócić uwagę na Marsz Pamięci i Modlitwy, zorganizowany przez Kielecką Radę Ekumeniczną, który spod synagogi wyruszył śladami pamiątek po kieleckich Żydach. W każdym z miejsc modlitwę inicjowali duchowni innego wyznania.

W programie samego Dnia (17 stycznia) zapowiadano nabożeństwo biblijne. Spotkanie zaczęło się od zapalenia menory przez Żydów i przedstawicieli różnych wyznań chrześcijańskich. Słowo wstępne wygłosił Stanisław Krajewski. Odwołując się do hasła tegorocznego Dnia, słów kard. Josepha Ratzingera: "W drodze ku Temu, który nadchodzi", Krajewski mówił o dwóch sposobach bycia w drodze. W pierwszym przypadku znamy cel, w drugim ? tylko go przeczuwamy. Dalsza część nabożeństwa miała charakter liturgii słowa: czytano Pieśń nad Pieśniami, odśpiewano psalm i alleluja, a na końcu odczytano fragment ewangelii o tym, jak Jezus spotyka Samarytankę i mówi: "Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy" (J 4, 22).

Komentarz o więzi Kościoła z judaizmem wygłosił abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Rady Episkopatu Polski ds. Dialogu Religijnego. Przekonywał, że nasze religie stanowią drogi, które się zbiegną. Modlitwie powszechnej przewodniczył ks. Roman Indrzejczyk, od lat związany z Polską Radą Chrześcijan i Żydów, obecnie kapelan prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Odmówienie Modlitwy Pańskiej poprzedził komentarz ks. Michała Czajkowskiego, że każde jej słowo Jezus zaczerpnął ze swojej żydowskiej wiary i wrażliwości. Nabożeństwo zakończyło błogosławieństwo Aaronowe, którego udzielił abp Gądecki. Niektórych mógł razić tak katolicki charakter tego modlitewnego spotkania. Nie wykorzystano obecności reprezentantów innych wyznań, a rola gości żydowskich ograniczała się do wystąpienia Krajewskiego. Informacja zawarta w programie pozwalała oczekiwać formuły, która podkreśli wspólnotę Słowa, ale nikogo nie wykluczy (jak czytanie z ewangelii albo doksologia). Tymczasem wciąż czuło się napięcie między tym, co wspólne, i mocno akcentowanym tym, co dzieli.

Spotkanie w auli seminarium, zatytułowane "Synagoga i Kościół ? wspólnoty zasłuchane w Boże Słowo", także akcentowało podział. Każdy z gości mówił trochę o czym innym. Rabin Michael Schudrich wyjaśniał, czym jest dla Żydów Stary Testament: "Tora jest dla nas wskazówką, jak żyć każdego dnia" ? zakończył. Z kolei ks. Ryszard Rubinkiewicz, urodzony w Kielcach biblista z KUL i członek Papieskiej Komisji Biblijnej, porównywał Trzynaście Zasad Wiary sformułowane przez Majmonidesa z katechizmowymi głównymi prawdami wiary. Dowiódłszy, że nie zgadzamy się co do części zasad wiary, doszedł do wniosku, że bez wątpienia łączy nas Dziesięć Przykazań. Dlatego dalsza część wykładu dotyczyła Dekalogu. Pojawiały się w niej jednak uwagi typu: "Krzyż dla chrześcijan jest wartością istotną. Kiedy Ojciec Święty był po dyskusjach na temat krzyża w Oświęcimiu, przerwał homilię i śpiewał pieśń o krzyżu świętym. Musimy go bronić, po prostu". Panel dopełniło świadectwo życia, o które organizatorzy poprosili Władysława Bartoszewskiego, zakończone słowami: "Wojna nauczyła mnie, czym jest nieludzkość. Wobec nieludzkości w żadnym przypadku nie można być pasywnym".

Spotkanie z ks. Romualdem Jakubem Wekslerem-Waszkinelem zaplanowano w seminarium, czyli - jak można było sądzić ? z udziałem kleryków. Gdy jednak wieczorem spotkałam ich w teatrze i zapytałam, dlaczego nie przyszli, usłyszałam, że im nie kazano. Szkoda, bo film "Krzyż wpisany w gwiazdę Dawida" i spotkanie z ks. Waszkinelem wywarły na zgromadzonych ogromne wrażenie. Dobrze że kleryków zobowiązano przynajmniej do obecności w katedrze i na wieczornym spotkaniu w teatrze. Wychodząc z teatru, jeden z nich stwierdził: "Na szczęście kazali mi przyjść". Inni podkreślali, że są pozytywnie zaskoczeni i kiedyś, już pracując w parafiach, chcieliby zorganizować lokalny Dzień Judaizmu.

Szkoda że nie spotkali się z ks. Waszkinelem również dlatego, iż lubelski kapłan potrafił w familiarnym klimacie święta dialogu mówić o sprawach trudnych. Uświadomienie sobie grzechów Kościoła wobec Żydów pozwala zrozumieć, dlaczego do dialogu jesteśmy zobowiązani. Ks. Waszkinel rozważał przedsoborową formułę chrztu konwertyty: "jeżeli w wieku dwudziestu lat stałbym, żeby przyjąć chrzest, i miałbym świadomość, że moich rodziców wdeptano w ziemię za to, że byli Żydami, usłyszałbym słowa: Miej wstręt do żydowskiej perfidii, wypluj hebrajski przesąd. Czy ktoś z Państwa mógłby coś takiego wytrzymać?". I dodał: "Dlatego przypominam: aby Sobór i jego dokument zmieniły świadomość, potrzeba dużo czasu. Stąd wołanie: >Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi<. Nie czyńmy z tych słów jedynie wezwania politycznego. To o nas chodzi, o naszą świadomość".

"Miało przyjść dwieście osób, a nie pięćset. Już nie mamy wolnych wieszaków" - tłumaczyły szatniarki w Kieleckim Centrum Kultury. Zebraliśmy się tam, aby odmówić wieczorną modlitwę żydowską. Potem rozpoczął się wieczór, podczas którego ks. Henryk Witczyk i rabin Sacha Pecarić rozmawiali o psalmach, interpretowali trzy z nich, odczytane po polsku przez aktorów, a po hebrajsku odśpiewane przez zespół Chojzes Klezmorim. Pod koniec dwugodzinnego spotkania rabin Pecarić przyznał, że szedł na nie pełen obaw. Tymczasem: "Powstało tu dziś miejsce spotkania. Pamiętajmy, że Imię Boga to czasownik. On się dzieje i my się dziejemy. Nie wrócimy do domu tacy sami. Człowiek jest istotą mówiącą, mamy zdolność spotkać się i rozmawiać, a przecież to mowa stworzyła świat". Po spotkaniu kilkadziesiąt osób zostało, by rozmawiać z rabinem o judaizmie, przekładach Biblii czy Czesławie Miłoszu...

Doskonałym pomysłem było zorganizowanie wizyt obecnych na obchodach gości w kieleckich liceach. Jak mówiły wychodzące ze spotkania z ks. Czajkowskim uczennice: "Często słyszymy o tolerancji, ekumenizmie i dialogu, ale pierwszy raz ktoś wyjaśnił, o co w tym właściwie chodzi".

Wydawało się, że wybór miejsca centralnych obchodów Dnia Judaizmu wiązał się z rocznicą pogromu. Warto przeczytać list kieleckiego biskupa, który odczytano wiernym w niedzielę

15 stycznia. Pomijam nieścisłości, np. stwierdzenie, że to Jan Paweł II zapoczątkował dialog między religiami, albo pominięcie przy cytowaniu wypowiedzi Papieża o braciach w wierze przymiotnika: starsi.

Bp Kazimierz Ryczan zaapelował: "Zechciejmy wspomnieć piękną polską przeszłość dialogu z Żydami. Dialog ten miał na imię tolerancja". Opis harmonijnych stosunków kończą słowa: "O tym należy wspomnieć dla prawdy i sprawiedliwości historycznej". To, co eufemistycznie nazywa się wydarzeniami kieleckimi, a co było zbrodnią ? jak mówił profesor Bartoszewski - nie pojawiło się ani razu.

Inaczej jednak było na samych obchodach: w katedrze do pogromu delikatnie nawiązał Stanisław Krajewski. Chociaż w homilii abp Gądecki o niej nie wspomniał, do kwestii wrócił ks. Czajkowski we wstępie do "Ojcze Nasz". Ks. Rubinkiewicz zaś płynnie przeszedł od wspomnień z dzieciństwa do problemu pogromu. Przywoływał słownikowe definicje tego słowa, wskazując na Żydów w Rosji i terror nazistów: "Jestem z Kielc i pamiętam tamte czasy oczami wystraszonego, siedmioletniego dziecka. To była wyjątkowa sprawa, podburzenie ludzi zupełnie prostych, którzy dali się nabrać ubecji. Tu kielczanie nie mieli wiele do powiedzenia". Znów szkoda że licznie zgromadzeni na tym spotkaniu klerycy nie słuchali parę godzin później ks. Waszkinela, który odniósł się do słów ks. Rubinkiewicza: "Nie można powiedzieć, że nikt tu nie jest winien, bo była prowokacja. Ktoś prowokował, a ktoś się dał sprowokować. Czy dać się sprowokować to nie jest wina? Chyba jest".

Gdy następnego dnia przy domu na Planty 7 odsłonięto tablicę z papieską modlitwą spod Ściany Płaczu, Bogdan Białek mówił, że "nie sposób przy okazji Dnia Judaizmu nie wspomnieć tego miejsca, w którym stoimy, miejsca straszliwej zbrodni". Redaktor naczelny "Charakterów", zarazem organizator Dnia, wyraził przekonanie, że wypowiadając słowa modlitwy Jan Paweł II miał na myśli także Kielce. Tablicę wmurowano dokładnie w miejscu, na które spadały zrzucane z balkonu ofiary pogromu, czy raczej - jak woli go nazywać Władysław Bartoszewski ? mordu bratobójczego.

Tygodnik Powszechny